Polacy nie przestają kolekcjonować medali Pucharu Świata w short tracku. W sobotę w Gdańsku Łukasz Kuczyński zdobył brąz na dystansie 500 metrów. Dla niego to drugi w odstępie tygodnia medal PŚ. – Warto było czekać na swój moment i włożyć nogę na samym finiszu – mówił Kuczyński. W niedzielę, ostatnim dniu finału PŚ w Gdańsku, czekają nas kolejne szanse medalowe Polaków.
Pięćset metrów staje się polską, łyżwiarską specjalnością. W piątek brązowym medalistą mistrzostw świata w łyżwiarstwie szybkim na tym dystansie został Damian Żurek, a w sobotę na najniższym podium podczas finału PŚ w short tracku stanął Kuczyński. 24-letni zawodnik Juvenii Białystok, który w Dreźnie zdobył drugi w karierze pucharowy brąz na 500 metrów, w sobotnie popołudnie poszedł za ciosem. Wielką szybkość i spryt udowodnił już w ćwierćfinale i półfinale, gdzie wraz z Kazachem Denisem Nikiszą uciekli rywalom ze startu i pomknęli po awans do finału. W najważniejszym wyścigu dnia startujący z najgorszego, piątego pola Kuczyński skorzystał na przedostatnim okrążeniu na upadku Nikiszy, a następnie, na samym finiszu, o 0,021 sekundy wyprzedził Koreńczyka Kim Tae Sunga i tym samym cieszył się z kolejnego podium! To piąty brązowy medal naszej reprezentacji wspieranej przez PGE Polską Grupę Energetyczną S.A. w tym sezonie PŚ. Dystans 500 metrów wygrał Koreańczyk Seo Ri Ya przed Kanadyjczykiem Stevenem Dubois.
– Faktycznie, jestem w dobrym momencie w swojej karierze. Czuję się, że rozwijam się jako zawodnik, już inaczej podchodzę do biegów. Dochodząc do ćwierćfinałów i półfinałów, wiem już, jak się w nich zachowywać – mówił Kuczyński, który ani przez chwilę nie tracił nadziei na medal. – W short tracku wszystko może się rozegrać na ostatnim wirażu. Wiedziałem, że są sprinterzy z mocnym startem i lepiej nie pchać się, tylko przeczekać jedno i dwa kółka. Warto było czekać na swój moment i włożyć nogę na samym finiszu, by być trzecim.
Jedynym Polakiem, który w sobotę odnosił indywidualne zwycięstwa, był Michał Niewiński. W przedpołudniowych repasażach 20-latek odprawił m.in. byłego wicemistrza świata na 500 metrów, Francuza Quentina Fercoqa, a w czwartym ćwierćfinale wygrał mimo startu z piątego, najbardziej zewnętrznego pola (odpadł z niego Diane Sellier). Niewiński w półfinale musiał jednak uznać wyższość m.in. trzeciego na ostatnich igrzyska w Pekinie Duboisa, i pozostał mu finał B. Tam również minął metę jako pierwszy, ale sędziowie dopatrzyli się przekroczenia przepisów przez Polaka, przez co został sklasyfikowany na dziewiątej pozycji.
Poza finałami na 500 metrów kobiet, również przez werdykt arbitrów, znalazła się Kamila Stormowska. W półfinale nasza podwójna medalistka PŚ w Dreźnie goniła rywalki z piątego pola, na początku ostatniego okrążenia wysunęła się nawet na drugą lokatę. Przy próbie wyprzedzenia Włoszki Chiary Betti jednak upadła, zaś sędziowie nie dopatrzyli się kontaktu ze strony przeciwniczki. Najlepsza w sobotę była Holenderka Selma Poutsma, srebro wywalczyła Belgijka Hanne Desmet, a brąz Kanadyjka Kim Boutin.
– Ta sytuacja mogła być rozpatrzona i na moją korzyść, i na niekorzyść. Skoro sędziowie tak uznali, to zgadzam się z ich decyzją. Jest duży niedosyt, bo liczyłam, że wejdę do finału – nie kryła rozczarowania Stormowska, która w niedzielę wystartuje m.in. w ćwierćfinale 1000 metrów.
Kapitalną jazdę na 1500 metrów demonstrował za to Felix Pigeon. 21-latek w półfinale wpadł na metę jako drugi, a w finale włączył się nawet do walki o zwycięstwo. Pigeon na cztery okrążenia do mety wyszedł na prowadzenie, ale nie utrzymał tempa narzuconego przez faworytów. Złoto zdobył Kanadyjczyk Pascal Dion, a tuż za nim finiszowali Koreańczyk Sungwoo Jang i Holender Friso Emons. Wśród kobiet triumfowała Amerykanka Kristen Santos-Griswold przed Holenderką Suzanne Schulting i swoją rodaczką Corinne Stoddard.
Na zakończenie sobotnich zmagań oglądaliśmy półfinały naszych sztafet. W niedzielę w finale B zobaczymy Polki (Stormowska, Gabriela Topolska, Oliwia Bobier, Hanna Sokołowska), które w półfinale były czwarte. Piąci w walce o finały mężczyzn byli natomiast Polacy (Sellier, Niewiński, Kuczyński, Pigeon). Z kolei wcześniej w finale B sztafet mieszanych biało-czerwoni (Pigeon, Sellier, Stormowska, Topolska) zajęli czwarte miejsce. Finał A wygrali Holendrzy przed Koreańczykami i Kanadyjczykami.
– Po sobocie nie ma pełni szczęścia, bo nie ma tylu kwalifikacji choćby w sztafetach, ale znów pokazaliśmy się z dobrej strony. Medal na własnym podwórku zawsze smakuje podwójnie dobrze – zauważała Urszula Kamińska, trener reprezentacji Polski w short tracku. – Nie ma nic piękniejszego, jak zakończenie dnia z medalem. Mamy prawo czuć dumę i zadowolenie. Naszym koronnym dystansem staje się 500 metrów, w niedzielę będzie on rozgrywany po raz drugi, dlatego nasi zawodnicy znów mogą zajść wysoko. Niespodziankę możemy też sprawić na 1000 metrów – dodał Rafał Tataruch, prezes Polskiego Związku Łyżwiarstwa Szybkiego.
Niedziela będzie ostatnim dniem finału PŚ w short tracku w Gdańsku. O godz. 10:00 rozpoczną się repasaże na 500 i 1000 metrów. W popołudniowej części zawodów od godz. 14:02 zaplanowano najważniejsze na tych dystansach, jak również finały kobiecej i męskiej sztafety. W serwisie KupBilet.pl dalej trwa sprzedaż wejściówek. Organizatorami finałowego PŚ 2024 w short tracku w Gdańsku są Międzynarodowa Unia Łyżwiarska (ISU) i Polski Związek Łyżwiarstwa Szybkiego, a partnerami instytucjonalnymi Ministerstwo Sportu i Turystyki, Miasto Gdańsk oraz Województwo Pomorskie.