Marek Kania zajmuje piąte miejsce po pierwszym dniu rywalizacji sprinterów podczas łyżwiarskich mistrzostw świata w wieloboju i wieloboju sprinterskim, które rozpoczęły się w niemieckim Inzell. – To miejsce zdecydowanie lepsze, niż mogłem się spodziewać, a jednak czuję, że mogę pojechać jeszcze lepiej – powiedział Kania. Sprinterzy zakończą rywalizację w bawarskim kurorcie w piątek.
Kania fenomenalnie spisał się w biegu na 500 metrów, zajmując drugie miejsce. Na dwukrotnie dłuższym dystansie było już gorzej, bo skończyło się piętnastą lokatą. Finalnie jednak jest bardzo dobre piąte miejsce. – Na pewno jestem w stanie pojechać ten tysiąc metrów szybciej, myślę, że dzisiaj z pół sekundy mogłem jeszcze urwać. Cóż, będę o to walczył, ale wcześniej będę chciał mocno pojechać pięćsetkę, skoro to jest tutaj moja mocna strona. Trochę obawiałem się tego biegu na 500 metrów, bo musiałem kończyć na wewnętrznym torze, a nie lubię tego, zwłaszcza tutaj, gdzie łuki są bardziej ostre. Trener pokazał mi swój najlepszy bieg z Inzell, gdzie też kończył na wewnętrznym i powiedział, że jak przejadę tak, jak on, czyli 34,64 to będzie dobrze. Przejechałem szybciej – mówił Kania.
Gorzej poszło drugiemu polskiemu sprinterowi Piotrowi Michalskiemu, który dwa razy był dziewiętnasty, a w klasyfikacji generalnej jest osiemnasty. – To nie był mój dzień, chyba moje ciało już się buntuje i chce odpocząć. Na pewno trudy sezonu są już odczuwalne, i fizyczne, i psychiczne, ale będę chciał w piątek jeszcze pokazać się z lepszej strony. Będę walczył bardziej o honor, niż o miejsce, bo to już jest raczej sprawa przesądzona – powiedział. Start biało-czerwonych w Inzell wspiera sponsor polskiego łyżwiarstwa PGE Polska Grupa Energetyczna S.A.
Z dobrej strony pokazały się w czwartek w Inzell reprezentantki Polski – Martyna Baran i Iga Wojtasik poprawiły swoje rekordy życiowe na 1000 metrów, a i do ich występu na 500 metrów trudno mieć duże zastrzeżenia. Wojtasik w klasyfikacji generalnej jest szesnasta, a Baran dziewiętnasta. Najlepsza z Polek, Karolina Bosiek, zajmuje wysoką, dwunastą pozycję.
– Pięćset metrów przejechałam najszybciej w historii moich startów w Inzell, a na tysiąc popełniłam błąd, przez który trochę wytraciłam prędkość. Ale nie jest źle, na pewno czuję, że mogę być zadowolona z tego dnia – mówiła Bosiek, która jakiś czas temu podjęła decyzję, że chce się skupić na startach sprinterskich. – To była dobra decyzja i mam nadzieję, że w kolejnym sezonie będę jeszcze szybsza – dodała.
Z kolei Wojtasik złamała na 1000 metrów barierę minuty i siedemnastu sekund, z czym długo się zmagała. – Bardzo mnie to cieszy, tym bardziej, że czułam mały niedosyt po biegu na pięćset metrów. W sumie jednak trudno powiedzieć, że było źle, bo to był mój drugi najszybszy bieg w życiu na tym dystansie – podsumowała.
Zadowolona była też debiutująca w mistrzostwach świata Martyna Baran. – Nie nastawiałam się tutaj na życiówki, bardziej jechałam po naukę, a mam dobry bieg i trzynaste miejsce na 500 metrów oraz rekord życiowy na tysiąc. Super – powiedziała.
Polskich łyżwiarzy z boku wspierał Damian Żurek, który dzień przed rozpoczęciem mistrzostw w Inzell upadł na treningu i mocno się poturbował. – Bardzo żałuję, bo przecież mam dobry sezon, w którym zdobyłem indywidualny medal mistrzostw świata na dystansach. W Inzell te bandy są bardzo niebezpieczne, a kilka lat temu, gdy wywróciło się dwóch Holendrów, to jeden niestety porusza się dziś na wózku inwalidzkim. Zresztą dzień przed moim upadkiem wywrócił się także typowany do medalu Japończyk i też musiał wycofać się z imprezy. Dopiero po powrocie do Polski okaże się, jak poważny jest to uraz, ale mam nadzieję, że obejdzie się bez operacji – powiedział Żurek.
W piątek w Inzell zakończy się rywalizacja sprinterów, którzy ponownie będą ścigać się na dystansach pięciuset i tysiąca metrów. Z kolei w sobotę i niedzielę o medale powalczą specjaliści na dłuższych dystansach.