Reprezentacja Polski w łyżwiarstwie szybkim, specjalizująca się w średnich i długich dystansach, przygotowuje się do zbliżającego się sezonu pod wodzą nowych trenerów Rolanda Cieślaka i Henka Hospesa, którzy nie boją się wprowadzać młodych zawodników.
W kwietniu tego roku Polski Związek Łyżwiarstwa Szybkiego poinformował, iż nowymi opiekunami kadry narodowej, odpowiedzialnymi za prowadzenie grupy średnich i długich dystansów, będą Roland Cieślak i Henk Hospes. Dla Cieślaka, 36-letniego trenera, który w ostatnich latach zajmował się pracą z reprezentacją Polski juniorów, będzie to pierwsza praca z seniorską kadrą. Sam zainteresowany zdaje sobie sprawę ze stojącego przed nim wyzwania, chociaż dostrzega ogrom pracy do wykonania.
– Pierwsze tygodnie pokazują, że nie będzie to łatwy kawałek chleba. Praca w dużej mierze jest podobna. Na pewno jest cięższa, jeśli chodzi o wielkość grupy, bo każdy z zawodników potrzebuje poświęcenia czasu – podkreśla szkoleniowiec, w przeszłości m.in. szósty zawodnik MŚ 2017 ze startu wspólnego w koreańskim Gangneung.
W kadrze narodowej, prowadzonej przez Cieślaka i Hospesa, nie brakuje nowych twarzy. Na pierwszych zgrupowaniach reprezentacji wspieranej przez PGE Polską Grupę Energetyczną S.A. pojawiło się kilku jego podopiecznych z kadry juniorów, którzy w ostatnich miesiącach imponowali formą, m.in. w Pucharze Świata czy mistrzostwach świata juniorów w Hachinohe. Biało-czerwoni zakończyli te ostatnie zawody z dorobkiem dwóch brązowych medali. Polscy juniorzy w składzie Kacper Abratkiewicz, Mateusz Śliwka i Szymon Wojtakowski zajęli trzecie miejsce w sprincie drużynowym, a ponadto, ten ostatni zdobył brąz na 1500 metrów. Dzięki sukcesom w Hachinohe biało-czerwoni przerwali pięcioletni okres bez medali tej imprezy. W Szklarskiej Porębie – poza Śliwką i Wojtakowskim (Abratkiewicz trenuje ze sprinterską reprezentacją Polski) – przebywali także m.in. Zofia Braun, Liwia Kubin czy Michał Kopacz.
– Pomysłem, inspiracją do stworzenia tej grupy było zmiksowanie pokoleniowe kadry, czyli wprowadzenie świeżej, młodej krwi do starszych zawodników, którzy w kadrze są już od wielu lat, aby dać bodziec do cięższej pracy, czy zmiany nastawienia do trenowania. Dla młodych jest to z kolei szansa zaobserwowania, jak pracuje się w najlepszej grupie w Polsce, tym samym mogą się inspirować starszymi zawodnikami. To dobre dla obu stron. Po kilku zgrupowaniach, na których byliśmy, mogę powiedzieć, że pomysł rzeczywiście się sprawdza – zaznacza szkoleniowiec reprezentacji Polski.
W poprzednich dwóch sezonach biało-czerwoni byli jedynie kilkukrotnie widoczni na średnich i długich dystansach głównie za sprawą udanych występów Magdaleny Czyszczoń, mass startów, a także kobiecej drużyny. Do igrzysk olimpijskich w Mediolanie pozostały niespełna dwa lata i ten okres ma być maksymalnie wykorzystany do jak najlepszego przygotowania naszych reprezentantów.
– W tym momencie jest mi trudno powiedzieć, co było powodem słabszej dyspozycji tej grupy. Trzeba tak naprawdę wejść w trening specjalistyczny na lodzie, po nim będzie można wyciągnąć więcej wniosków. Teraz skupiamy się na przygotowaniach objętościowych. Jest kilka nowych rzeczy, do których trzeba się przyzwyczaić, zawodnicy muszą zaakceptować takie treningi – przekonuje Cieślak.
Z kadrą narodową od początku przygotowań trenuje Wladimir Semirunnii, który od blisko roku przebywa w Polsce i być może już niebawem będzie mógł reprezentować Polskę w międzynarodowych zawodach.
– Czekamy na decyzję Międzynarodowej Federacji Łyżwiarskiej (ISU) co do Władka i możliwości jego startów w Pucharze Świata. Rosyjski związek łyżwiarski zdecydował, że ta kara będzie długa, ale Polski Związek Łyżwiarstwa Szybkiego zebrał i przedstawił ISU dokumentację, w której przekonuje Międzynarodową Unię Łyżwiarską do skrócenia karencji. Wszyscy w kadrze jesteśmy pełni nadziei, że cala sprawa znajdzie swój szczęśliwy finał dla nas – wierzy Cieślak.