Wielkimi krokami zbliża się wyczekiwany przez sportowców sezon, ten olimpijski. Polscy łyżwiarze (sprinterzy) znajdują się na zgrupowaniu w Giżycku. A nam udało się porozmawiać z Damianem Żurkiem. Zapraszamy do lektury.
– Co czujesz, gdy myślisz sobie, że igrzyska w zasadzie już za kilka miesięcy?
Damian Żurek: – Szczerze mówiąc staram się o tym nie myśleć. Teraz jest czas na to, żeby robić jak najlepszą robotę na treningach. Nie ma co przy tym budować niepotrzebnych emocji i wytwarzać sobie presji. Więc w żaden sposób nie odliczam. Podchodzę do tego sezonu, jak do każdego innego.
– Są sportowcy, którzy lubią nakładać na siebie presję. Jak rozumiem ty do tego grona nie należysz. Masz swoje sposoby na ucieczkę od tych “ciężkich” myśli?
– Jestem na takim etapie kariery, w którym potrafię już rozgraniczyć treningi od reszty życia. Na treningu zajmuję się tym, czym powinienem, a po nim mam wiele aktywności, które lubię wykonywać. W domu mam psa, poza domem – fotografię, która daje mi dużo satysfakcji. Potrafię wyjść z tej sportowej bańki i się nie nakręcać.
– Pewien spokój ducha daje też pewnie doświadczenie. A ty masz je całkiem spore, także związane z igrzyskami olimpijskimi. Byłeś w Pekinie. Jak wspominasz tamte zawody?
– Pierwsze igrzyska myślę, że zawsze są bardzo wyczekiwane i budzące mnóstwo emocji. Każdy sportowiec marzy w końcu o tym, żeby na nie pojechać. I ja miałem tak samo. Po zakwalifikowaniu się byłem rozemocjonowany. A gdy ułożyłem już sobie w głowie cały plan, wszystko legło w gruzach, bo złapałem covid. Przez to do ostatniej chwili nie wiedziałem, czy uda mi się wystartować. Było multum zamieszania, dopiero na kilka dni przed zawodami dotarłem do wioski. Działo się tyle, że przed samym startem nie miałem nawet sił, żeby się stresować. Mam nadzieję, że teraz przebiegnie to wszystko znacznie lepiej. Szczególnie, że od pewnego czasu współpracuję z psychologiem, dzięki czemu wiem już, jak radzić sobie z różnymi niespodziewanymi sytuacjami.
– Startowałeś na igrzyskach na 500 i 1000 metrów. Teraz też naturalnie celem jest kwalifikacja na tych dystansach?
– Zgadza się. Nie raz udowodniłem, że radzę sobie na obu.
– Dystans 500 metrów nie wybacza błędów. Detale potrafią decydować o tym, czy będziesz na podium, czy w końcu stawki. Gdzie u siebie widzisz największe rezerwy?
– Na otwarciu. Tam mam największe pole do poprawy. Mogę jeszcze bardzo dużo urwać, a nie potrzeba przecież wiele. Wystarczy jedna dziesiąta sekundy i będzie świetnie. Bo na rundzie zazwyczaj jestem w ścisłej czołówce.
– A na wirażach już w ogóle jesteś jednym z najlepszych na świecie.
– Nie ukrywam, to moja dobra strona. Ale wiadomo, nie ma przejazdów idealnych. Zawsze będzie coś do poprawy, nawet w elementach, które wychodzą nam bardzo dobrze. I to lubię w łyżwiarstwie szybkim.
– A propos bardzo dobrych elementów, mam wrażenie, że sprzyja Ci… Calgary. Masz brąz mistrzostw świata wywalczony właśnie w tym mieście. W ubiegłym sezonie dwa medale Pucharu Świata, na 500 metrów i w drużynie sprinterskiej, również z Calgary. To przypadek czy rzeczywiście coś w tym jest?
– Myślę, że to nie przypadek. To jeden z moich ulubionych torów, zawsze czuję się tam bardzo dobrze. Zresztą, mój pierwszy lot samolotem był właśnie do Calgary. Poznałem tam polską rodzinę, która pokazała mi cały ten świat. Dla mnie, wówczas 14-latka, było to coś niesamowitego. Do dziś utrzymujemy kontakt. Cieszę się, że mogliśmy się poznać i że też dzięki nim tak polubiłem to miejsce i całą tę atmosferę, która jest dookoła.
– Bo sam fakt szybkiego lodu jest chyba dla ciebie drugorzędny? Masz w końcu też medale z Tomaszowa Mazowieckiego, gdzie jest znacznie wolniej.
– Wiadomo, że fajnie jest jeździć na szybkich torach, ale nie jest to kluczowe. Zresztą nikt nie wie, jaki lód będzie w Mediolanie. Nie będzie żadnego testu, więc zapowiada się ciekawie. Ale póki co staram się o tym nie myśleć. Idę krok po kroczku: najpierw dostać się do kadry na Puchary Świata, później zakwalifikować na igrzyska.
– Jak będzie wyglądał okres przygotowawczy do tego sezonu?
– To będzie jeden z cięższych okresów przygotowawczych. Trzeba wykonać bardzo dobrą pracę latem, żeby być gotowym na sezon zimowy. Zapowiadają się pracowite miesiące, a jesienią rozpoczynamy starty.