Andżelika Wójcik latem, choć nie ma zawodów, nie nudzi się na torze. – O tej porze roku zawsze skupiam się zazwyczaj na tym co jest tu i teraz. Głównie technika, wytrzymałość i szybkość. Głód rywalizacji z pewnością nadejdzie na początku sezonu.
Polska panczenistka w jednym z wywiadów mówiła, że próbowanie różnych dyscyplin uczy ciało świadomości. Jakich sportów liznęła ostatnio Wójcik poza łyżwiarstwem szybkim? – Od minionego sezonu startowego zainwestowałam w dobrą rakietę tenisową i spróbowałam nauczyć się grać w tenisa, oczywiście pod nadzorem prywatnego trenera, tak, aby móc od samego początku uczyć się prawidłowej techniki. Definitywnie jest to sport, który będę chciała uprawiać po karierze sportowej. Na wakacjach w kwietniu udało mi się również spróbować kitesurfingu. Weszłam na głęboką wodę, dosłownie i w przenośni, ponieważ nigdy wcześniej nie miałam do czynienia w zasadzie z żadnymi sportami wodnymi. Jest to kolejny techniczny sport, który wymaga opanowania, spokoju i techniki, bo przy dużych prędkościach można sobie zrobić krzywdę – mówi.
Andżelika jest po krótkim obozie w Tomaszowie Mazowieckim. Jak ocenia treningi na tamtym torze? – Zgrupowanie oceniam na plus. Warunki lodowe były w zasadzie przez całość trwania zgrupowania stabilne. Nie jest to najszybszy tor europejski, ale wystarczający by móc trenować i pracować nad szczegółami techniki.
Trudno powiedzieć, czy zawodniczka z Lubina jest umysłem ścisłym czy humanistycznym. – W szkole bardziej radziłam sobie z przedmiotami ścisłymi, chociaż w ciągu życia to się zmieniło. Lubię też podejmować na co dzień tematy socjologiczne w rozmowach z innymi ludźmi i ogólnych rozważań na temat otaczającej nas rzeczywistości – wyjaśnia.
Olimpijka z Pekinu z powodzeniem godziła naukę z uprawianiem sportu. Na studiach wybrała zarządzanie turystyką, hotelarstwem i gastronomią. – Mimo tego, iż sport jest na pierwszym planie, to nie jest jedyną ważna rzeczą w moim życiu. Chciałam się też rozwijać z zakresu zarządzania. Uważam, że sport i turystyka w dalszym ciągu będą się rozwijać – mówi.
25-latka ma za sobą bardzo udany sezon. A która chwila minionej zimy była dla niej najważniejsza? – Ilekroć wspomnę w głowie wygraną w Pucharze Świata i czas poniżej 37 sekund, który zobaczyłam na tablicy przy moim nazwisku, odczuwam gęsią skórkę. Dla mnie był to najlepszy moment sezonu i wciąż taki wzruszający – mówi.
Andżelika Wójcik nie ukrywa, że z tyłu głowy myśli o najważniejszej sportowej imprezie, która w 2026 roku ma odbyć się we Włoszech. – To będą kolejne cztery lata fantastycznie przepracowane, ciężko, ale tak jak lubię. Będę cieszyć się z drogi, a igrzyska będą zwieńczeniem tego czterolecia. Oby dopisało tylko zdrowie, a wszystko się ułoży.
Nasza sprinterka ma wiele zainteresowań. Lubi klasycznego rocka, tybetańskie misy, filmy dokumentalne, gitarę, jeże, podróże i psychologię. Czy coś jeszcze? – Tak, klasyczny rock dał mi zapas tytułów w głowie, które próbuję śpiewać, również pod okiem trenerki wokalu. Niestety mam już tyle bagażu, by moc brać gitarę na zgrupowania, a szkoda. Wygląda na to, że jeże stanowią moje alter ego – wyjaśnia Andżelika.
Niewiele osób wie, że reprezentantka AZS-AWF Katowice pochodzi z usportowionej rodziny. Jej tata był zapalonym kolarzem, z kolei mama dźwigała ciężary. Czy można powiedzieć, że od małego była skazana na sport? – Z całą pewnością urodziłam się pod sportową gwiazdą! – podkreśla.
Maciej Mikołajczyk, Biuro Prasowe PZŁS