To ja byłem winowajcą tego upadku w moim biegu. Kiedy na ostatnim kółku Węgier mnie wyprzedził, chciałem jeszcze spróbować go dogonić, ale żeby to zrobić trzeba szeroko wejść i prawdopodobnie wtedy zahaczyłem czubkiem płozy o lód i zaliczyłem upadek – powiedział Bartosz Konopko po swoim biegu ćwierćfinałowym na 500 m.
– Popełniłem błąd, który wykorzystał zawodnik z Węgier, a to przecież był mistrz świata na tym dystansie. Ku mojemu zdziwieniu wszedł bardzo wąsko i to zaprocentowało – relacjonował polski zawodnik. – Uważam, że gdyby nie to, to mogłem ukończyć rywalizację z nowym rekordem Polski, ale cóż, taki jest short track.
– Zawsze jest złość, kiedy się upada, a czujesz, że mogłeś zrobić coś więcej. Byłbym trzeci, a to daje miejsca 9-12, a pewnie zajmę lokatę 17-18. Wiadomo, każdy marzy o medalu, ale uważam, że stać mnie było na miejsce w „ósemce” – dodał.
– To były pierwsze moje igrzyska. Wcześniej zawsze coś stawało mi na przeszkodzie występu na tej najważniejszej sportowej imprezie. Przed Vancouver miałem złamaną rękę, ciężko mi się jeździło i nie dałem rady, a przed Soczi zerwałem więzadło w kolanie. Jak to się mówi, do trzech razy sztuka i udało się przyjechać do Korei. Jednak przyznam, że liczyłem na więcej – dodał.
– Chciałbym wierzyć w to, że nie są to moje ostatnie igrzyska. Mam w końcu sporo siwych włosów na głowie, ale będę walczył o Pekin 2022. Czuję się w pełni sił, teraz miałem najlepszą formę w swoim życiu. Myślę, że realna szansa jest na olimpijski występ w Chinach – zakończył Konopko.
www.olimpijski.pl
Fot.: Szymon Sikora