Przed zbliżającym się sezonem 1994/1995 PZŁS zorganizował konferencję prasową. Wybrany na kolejną czteroletnią kadencję prezes Kazimierz Kowalczyk poinformował na niej przybyłych dziennikarzy, że podczas czerwcowego kongresu ISU w Bostonie na organizatora MŚ na dystansach w 1997 r. wybrano Warszawę. Tej rangi imprezy łyżwiarskiej nigdy wcześniej w Polsce nie zorganizowano. Prezes poinformował także, że władze polskiego sportu powołały już 36. osobową grupę olimpijską na przyszłe ZIO w Nagano. Znalazło się w niej sześciu łyżwiarzy: Jaromir Radke (Pilica Tomaszów), Paweł Jaroszek (MKS Pionki), Paweł Zygmunt (SNPTT Zakopane), Artur Szafrański (Orzeł Elbrewery Elbląg), Jacek Napora (Cuprum Lubin) oraz Tomasz Świst (Podhale Nowy Targ). W składzie zabrakło Ewy Wasilewskiej, która w związku z planowanym macierzyństwem była zmuszona zawiesić swoją karierę sportową.
Kadrowicze rozpoczęli sezon startami w PŚ. Poniżej oczekiwań zaprezentował się w nich Jaromir Radke. Na swoim koronnym dystansie 5000 m zajmował miejsca poza dziesiątką. Jak stwierdził trener Kmiecik:
W ten sezon zawodnik wchodził inną metodą. Dalsze, jak na niego, miejsca to także efekt tego, iż w czołówce na pięć kilometrów bardzo się zagęściło. (…) Dla nas najważniejsze są mistrzostwa Europy i mistrzostwa świata. Do pierwszej imprezy pozostały 4 tygodnie. Przez ten czas Jarek może się poprawić. Powtarzam, nie ma podstaw do niepokoju.
W kraju swoje zmagania panczeniści rozpoczęli od startu w MP na dystansach. Z trzech dni spędzonych na sanockim torze najbardziej zadowolona była zawodniczka Pilicy Tomaszów — Agnieszka Magiera. Wygrała ona cztery z pięciu rozegranych konkurencji. Jej klubowy kolega, Jaromir Radke, pewnie zwyciężył w biegach na 5000 i 10 000 m. Niespodziewanie został też mistrzem Polski na 1000 m. Ponadto po jednym zwycięstwie odnotowali Maja Ufel (5000 m), Tomasz Świst (500 m) oraz Paweł Zygmunt (1500 m).
Z dużymi nadziejami, tak działacze, jak i kibice oczekiwali na tegoroczną rywalizację łyżwiarzy w ME. Zawody odbyły się początkiem lutego w Heerenveen. Rok wcześniej sukcesy Radkego w tej imprezie spowodowały, że był na ustach wszystkich kibiców. Tym razem naszemu zawodnikowi poszło nieco gorzej. W biegu na 5000 m był czwarty, a na 10 000 m.
dopiero dziesiąty. Tak podsumował zmagania polskich zawodników ich trener:
— W sumie jestem rozczarowany startem zawodników w Heerenveen. Liczyłem na to, że w finałowej dwunastce znajdą się co najmniej — Radke i Zygmunt. Ten drugi zaprzepaścił swoją szansę w biegu na 500 m. Dobrze rozpoczął, miał nawet czwarty czas otwarcia, ale niestety, im dalej, tym gorzej. Nie popisał się także w biegach na 1500 i 5000 m. Znacznie wyżej oceniam występ Artura Szafrańskiego. Co do Radkego, należą mu się słowa uznania za bieg na 5000 m.
Czytaj dalej w kolejnej odsłonie cyklu historii łyżwiarstwa