Niemka polskiego pochodzenia Anni Friesinger, Węgierka Emese Hunyady, reprezentująca również barwy Austrii, a także Czeszka Martina Sablikova – wszystkie są mistrzyniami olimpijskimi i multimedalistkami mistrzostw świata. To właśnie do tych wspaniałych zawodniczek porównywana jest teraz przez fachowców Karolina Bosiek, która w wieku 16 lat debiutowała w Pucharze Świata. To – zdaniem wielu – największy talent, jaki pojawił się kiedykolwiek w polskim łyżwiarstwie szybkim.
Zawodniczka z Tomaszowa Mazowieckiego w Pucharze Świata zadebiutowała w grudniu 2016 roku w holenderskim Heerenveen. To było na dwa miesiące przed jej 17. urodzinami. Wystartowała na dystansie 5000 metrów. W grupie B zajęła 19. miejsce, ale wynikiem 7.38,47 ustanowiła rekord życiowy.
– To było dla mnie wielkie przeżycie, ale tez był wielki niedosyt, bo nie trafiłam na te zawody z formą. Mam jednak nadzieję, że w kolejnych sezonach pokażę się już z dużo lepszej strony – mówiła Bosiek w rozmowie z Onet Sport.
W swoim dorobku ma brązowy medal mistrzostw świata juniorów wywalczony wraz z Kają Ziomek i Andżeliką Wójcik w sprincie drużynowym. W tym roku zajęła ósme miejsce wieloboju na MŚJ w Helsinkach. Tam dwukrotnie wskakiwała do „10” na dystansach – na 1500 i 3000 metrów. Teraz marzy o tym, by sprawić sobie prezent na 18. urodziny i pojechać na Zimowe Igrzyska Olimpijskie w Pjongczangu. Nie ma co ukrywać, że ma na to wielkie szanse.
– To wielki talent. Ona przecież poprawiała rekordy Polski juniorów, choć była jeszcze juniorką B. Do tej pory nikt w Polsce nie jeździł tak szybko w jej wieku. To bardzo fajna i pracowita dziewczyna. Trzeba się cieszyć, że objawił się nam taki talent. Widać, że rozumie tę dyscyplinę. Porównałbym ją do Anni Friesinger. Najbardziej kojarzy mi się właśnie z tą zawodniczka – mówił Krzysztof Niedźwiedzki, trener kadry polskich panczenistek, w rozmowie z Onet Sport.
– To ogromny talent. Chyba nie było nawet takiego jeszcze w naszym kraju. Biorąc pod uwagę wiek, a ma dopiero 17 lat, to jej wyniki są już na dobrym seniorskim poziomie. Do kogo mógłbym ją porównać? Do tych największych gwiazd światowych panczenów. To jest materiał jak Martina Sablikova, Emese Hunyady, czy Jarek Radke – wtórował mu Wiesław Kmiecik, najbardziej utytułowany polski trener, który obecnie zajmuje się szkoleniem reprezentacji juniorów.
W kategorii junior B Bosiek uzyskiwała najlepsze wyniki na świecie. W tym sezonie ma za sobą ledwie kilka startów, a już zaznaczyła swoją obecność w czołówce list światowych w kategorii junior A. Nie ma co ukrywać, że jest to materiał na wielką zawodniczkę, dlatego trzeba na nią dmuchać i chuchać.
– Ma dużo cech, które predysponują do uprawiania sportu na wysokim poziomie. Począwszy od cech motorycznych, przez psychikę, mentalność itd. I to jej dążenie do celu – zachwycał się Kmiecik, który dodał: – Jest bardzo pracowita i systematyczna. Imponuje dokładnością wykonywania wszystkich ćwiczeń, co jest bardzo ważne w łyżwiarstwie szybkim. Nie ma żadnego przypadku w tym, że jest jedną z najlepszych juniorek na świecie.
Bosiek mieszka w Białobrzegach. To jedna z dzielnic Tomaszowa Mazowieckiego. Jej pierwszym trenerem był w gimnazjum Marcin Jabłoński. Początkowo była zawodniczką IUKS 9 Tomaszów Mazowiecki, a potem przeszła do Pilicy Tomaszów Mazowiecki, gdzie trafiła do trener Jolanty Kmiecik.
– Przeszła całą drogę. Od nauki na wrotkach na sali gimnastycznej do łyżew – mówił Kmiecik, który zajmował się Bosiek jeszcze w Tomaszowie Mazowieckim, a obecnie w kadrze juniorów.
– Wszystko zaczęło się od wrotek. Zaczęłam chodzić na zajęcia pozalekcyjne za namową koleżanki. W sezonie zimowym przerzuciłam się z kolei na łyżwy. Miałam wówczas 10 lat. Wprawdzie zaliczyłam na początku kilka upadków, ale od razu polubiłam panczeny – śmiała się Bosiek.
Nasza panczenistka zrobiła w ostatnim duże postępy, ale sama była zaskoczona tym jak wielkie one były.
– Widać, że współpraca z trenerem Wiesławem Kmiecikiem przyniosła owoce – mówiła.
Nie jest zachwycona porównaniami do największych gwiazd światowych panczenów.
– Za wcześnie jeszcze na takie sformułowania. Zdaję sobie sprawę z tego, że przede mną jeszcze wiele lat ciężkiej pracy – powiedziała Bosiek, przyznając, że najlepiej czuje się na dystansach 1500 i 3000 metrów.
17-latka mocno przepracowała przygotowania do sezonu olimpijskiego i wywalczyła miejsce w kadrze na Puchar Świata już na inaugurację. Ponownie zaprezentuje się w słynnej hali Thialf w Heerenveen. Teraz będzie chciała pokazać, że stać ją na naprawdę wiele. Bosiek to łyżwiarka, która jest prowadzona z myślą o starcie na Zimowych Igrzyskach Olimpijskich w Pekinie w 2022 roku, ale tomaszowianka nie ukrywa, że start w Pjongczangu też chodzi jej po głowie.
– By tam pojechać, muszę jeszcze poprawić wiele rzeczy w mojej jeździe. Zwłaszcza jeżeli chodzi o technikę – przyznała.
Bosiek wciąż się uczy, dlatego, kiedy tylko ma chwilę wolnego od zajęć łyżwiarskich, to poświęca ten czas na nadrabianie licealnych zaległości. Odkąd w Tomaszowie Mazowieckim stanęła hala łączenie obowiązków sportowych z tymi szkolnymi będzie dla niej znacznie łatwiejsze.
Dużo czasu poświęca też dietetyce. To jej pasja. Zresztą fajnie się to uzupełnia z karierą sportową.
Wzorem jest dla niej Sablikova. – To najlepszy przykład tego, że w łyżwiarstwie szybkim można dojść do wielkich sukcesów bardzo ciężką pracą. Do tego jest bardzo wszechstronna, bo całkiem nieźle radzi sobie też w kolarstwie – powiedziała Bosiek, która nie ukrywa, że też chciałaby kiedyś wystartować w jednym z wyścigów.
Zapytana o marzenia, odparła: – Te sięgają daleko. Jak każdy sportowiec marzę o olimpijskim medalu, ale na razie skupiam się na tym, by w ogóle pojechać na igrzyska.
Zarówno Kmiecik, jak i Katarzyna Bachleda-Curuś, która jest najbardziej utytułowaną polską panczenistką, zwracają uwagę na to, żeby nie zepsuć tego, co wykonała Bosiek do tej pory.
– Trzeba być czujnym. Na pewno trzeba będzie trochę zapanować nad programem jej startów. Wszystko po to, by nie była zbytnio eksploatowana – przestrzegał Kmiecik.
– Oby była kiedyś jedną z największych gwiazd światowych panczenów. Kibicuję jej. Ma wielki potencjał, bo inaczej nie robiłaby takich wyników. Wszystko teraz zależy od ludzi, z którymi będzie współpracować – zauważyła Bachleda-Curuś.