Łukasz Kuczyński wywalczył na dystansie 500 metrów brązowy medal ostatnich w tym sezonie zawodów Pucharu Świata w short tracku, które zakończyły się w niedzielę w holenderskim Dordrechcie. To drugi w historii polski medal w rywalizacji mężczyzn w historii! Niestety, pecha miała Natalia Maliszewska, która została zdyskwalifikowana w półfinale za falstart i nie obroniła prowadzenia w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata na 500 metrów.
Kuczyński w Dordrechcie spisywał się świetnie, był motorem napędowym sztafety mieszanej, która w sobotę zdobyła brązowy medal, ale także kapitalnie prezentował się w rywalizacji na 500 metrów. Zapracował sobie na najlepszą pozycję startową w finale, bardzo długo prowadził, ale w końcówce dystansu dał się wyprzedzić rywalom z Chin i Korei Południowej.
– Wiedziałem, że mogę wygrać, więc był jakiś niedosyt, ale jestem bardzo szczęśliwy, choć czułem, że mogę wygrać. Zabrakło niewiele, troszkę straciłem przez mały błąd techniczny. Biorę ten brąz uśmiechnięty, choć na linii mety były mieszane uczucia. Przez ostatni sezon zrobiłem duży postęp, tak jak wszyscy w naszej reprezentacji. Ja tak naprawdę do tego sezonu nie byłem w ćwierćfinałach i czułem, że coś jest nie tak, bo wiedziałem, że mam potencjał, ale nie umiałem tego przełożyć. Szukałem i znalazłem przyczyny. Dalej pracuję, bo na tym medalu się dopiero zaczyna – mówił Kuczyński chwilę po odebraniu medalu. Starty reprezentantów Polski w Pucharze Świata w short tracku wspiera sponsor główny polskiego łyżwiarstwa PGE Polska Grupa Energetyczna S.A.
Piąty w wyścigu finałowym na 500 metrów był Diane Sellier, który tym samym przypieczętował swoje trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata na tym dystansie. Niestety, bez zwycięstwa w klasyfikacji generalnej wyjeżdża z Holandii Natalia Maliszewska, która przyjechała do Dordrechtu w roli liderki. W półfinale jednak sędziowie uznali, że zrobiła falstart i została zdyskwalifikowana. Wykorzystała to jej największa rywalka do złota, Holenderka Xandra Velzeboer, która zwyciężyła i wyprzedziła Polkę w klasyfikacji generalnej. Maliszewska nie ma więc drugiego Pucharu Świata, ale na osłodę zostaje jej drugie miejsce.
– Decyzją sędziów był to falstart. Muszę to przeanalizować, porozmawiać z trenerami. Chciałam być w tym finale, ale wiem, że niektórych rzeczy nie jestem w stanie przeskoczyć. Jest mi po ludzku bardzo przykro. Jedyne co mogę zrobić, to już nie płakać, a wrócić do domu i odbudować swoją formę na mistrzostwa świata – mówiła Maliszewska, która bardzo cieszyła się z sukcesu Kuczyńskiego.
– Ja wiem, ile Łukasz przeszedł i byłam w każdym jego najgorszym i najlepszym momencie. Jestem z niego bardzo dumna, uważam, że bardzo zasłużył na to. Fajnie, że udało się wreszcie dowieźć wszystko w odpowiednim momencie – dodała.
Mimo tego, iż w Holandii Maliszewska nie utrzymała zwycięstwa w klasyfikacji generalnej, to sezon uważa za udany. – Myślałam, że to będzie ciężki sezon, ale nie był tak straszny, jak sobie wyobrażałam. Z każdym biegiem apetyt na sukces rósł. Czy jestem zła na siebie? Nie, chciałam wygrać, ale i tak to był bardzo dobry sezon, bardzo stabilny. Od kilku lat pokazuję swoje nazwisko w wysokich lokatach na dystansie 500 metrów. Uważam, że dużo łatwiej jest wejść na szczyt, niż się na nim utrzymać – podkreśliła.
W niedzielę reprezentacja Polski miała jeszcze jedną medalową szansę, bo w finale A na dystansie 1000 metrów wystąpiła Kamila Stormowska. Polka trzymała się czołówki, w pewnym momencie nawet wyszła na prowadzenie, ale nie zdołała go utrzymać. Ostatecznie finiszowała na piątej pozycji.
– Robiłam co w mojej mocy, ale te dziewczyny są jeszcze lepsze ode mnie. To jest na pewno dobry początek, nabrałam pewności siebie. Próbowałam innej taktyki i mimo, iż byłam piąta to jestem zadowolona. Widziałam światełko w tunelu w walce o medal, ale, tak jak mówię, moje rywalki są bardzo mocne. Ja też jestem mocna, ale jeszcze potrzebuję więcej treningu – mówiła Stormowska.
Imprezą docelową w tym sezonie w short tracku są mistrzostwa świata, które odbędą się w dniach 10-12 marca w Seulu. – Chcę tam pojechać dużo silniejsza, niż jestem teraz. Zostały nam trzy tygodnie pracy i mam nadzieję, że nic z zewnątrz mi nie przeszkodzi. Chciałabym się tam czuć dobrze, lepiej niż teraz. I myślę, że tak będzie – zapowiedziała Natalia Maliszewska.