Polacy rozpoczynają drugie w tym sezonie zawody Pucharu Świata. W Stavanger rozpoczną od sprinterskich dystansów, zabraknie za to rywalizacji drużynowej.
Czwarte miejsce drużyny kobiet oraz panów w sprincie drużynowym to najlepsze wyniki Polaków z otwarcia sezonu olimpijskiego przed tygodniem w Heerenveen. Od piątku do niedzieli rywalizować będą w Norwegii, gdzie przejdą ostatni sprawdzian przed wyjazdem na najszybsze tory świata do Calgary i Salt Lake City. Tam nie będzie już miejsca na zachowawczą jazdę, na którą najbardziej narzekali biało-czerwoni po ostatnich występach.
Przestawić się na szybkość
Pierwszego dnia Pucharu Świata w Stavanger najwięcej nadziei wiążemy z występem czołowego polskiego sprintera Artura Wasia. 31-letni panczenista na 500 m zajmował w ubiegłym tygodniu szóste i trzynaste miejsce z czasami 34.96 i 35.11 s. Zdecydował się także na występ na dwukrotnie dłuższym dystansie, na którym rozważa start w igrzyskach olimpijskich, ale ani lokata (18.) ani czas nie zadowoliły go w pełni (1:10.79). W Norwegii wystartuje więc tylko na swoim koronnym dystansie.
– Mogę powiedzieć, że tamten weekend był słaby w moim wykonaniu. Energii nie wystarczyło, żeby w sumie cztery razy pokonać dystans pięciuset metrów tak jakbym chciał. Jeśli czuję się dobrze, to na 1000 m mogę osiągnąć dobry wynik zakwalifikować się do grupy A. Jeśli od początku biegu nie ma tak zwanej petardy, to muszę go potraktować wyłącznie treningowo i po prostu wyjść z hali. Nie jestem niezniszczalny. Czekam aż forma przyjdzie – mówił Waś przed kamerami TVP Sport. Wasiowi ostatnio brakowało dynamiki, a tę musi złapać przed startami na najszybszych torach. – Na wolnym lodzie jednym odbiciem pokonuję większy dystans. Na tym szybszym czasami trudniej jest się przestawić i nabierając większej prędkości wstrzelić się z krokiem – uważa sprinter.
Mistrz szuka formy
Bez agresji i zbyt zachowawczo w poprzednich zawodach jechała także drużyna panów. W ten weekend wszyscy poza sprinterami odpoczną od drużynowej rywalizacji i skupią się na indywidualnych występach. Zbigniew Bródka chociaż trenuje i startuje, to nadal kontynuuje też rehabilitację po urazie mięśnia czworogłowego. W sobotę start na jego koronnym dystansie 1500 m oraz rywalizacja o grupę A. – Wiem, że na europejskich torach nie zwojuję nie wiadomo czego. Jednak jestem bardzo dobrze przygotowany do sezonu, a czasy i kwalifikacje olimpijskie będziemy pieczętować na torach za oceanem – podkreśla mistrz olimpijski z Soczi na 1500 m.