Niedziela była kolejnym świetnym dniem dla polskiego łyżwiarstwa! Po czterech sobotnich medalach w zawodach Pucharu Świata na torze długim w Stavanger, tym razem na podium stanęła walcząca w Pucharze Świata w short tracku Natalia Maliszewska!
Liderka polskiej reprezentacji w półfinale długo obserwowała poczynania rywalek, idealnie wypatrzyła moment do ataku i wskoczyła na drugą pozycję. Na ostatnim łuku po ataku Ariany Fontany Maliszewska upadła i nie ukończyła wyścigu. Decyzją sędziów wykluczono Włoszkę i dołączono Polkę do finału A, gdzie sytuacja znów wymusiła analizę sędziów. Maliszewska na przedostatniej prostej została odepchnięta przez Kanadyjkę Courtney Sarault i straciła medalową pozycję, finiszując na czwartej pozycji. Sędziowie uznali jednak atak za niesportowy, wykluczając ją i przesuwając Maliszewską na trzecie miejsce.
– Natalia była dziś bardzo skupiona i pokazała, że posiada dużą siłę. Jechała z tyłu i przy okazji trenowała wyprzedzanie, co było skuteczne. Gdyby nie sytuacja z wypchnięciem na ostatniej prostej przez Kanadyjkę, mogła nawet skończyć finał na drugiej pozycji – komentuje sukces podopiecznej Urszula Kamińska, szkoleniowiec reprezentacji Polski. – Wiemy, że ma duży potencjał na tysiąc metrów. Już w sezonie letnim pojechała szybciej, niż wynosi rekord świata – dodaje.
Dla Maliszewskiej to trzeci kolejny w tym sezonie pucharowy weekend zwieńczony zdobyciem medalu. Polka w klasyfikacji generalnej na 500 metrów jest druga, ósma na 1000 metrów, a na 1500 metrów – dwudziesta siódma. Ta ostatnia pozycja, choć z pozoru odległa, jest bardzo istotna, bo gwarantuje Polsce kwalifikację olimpijską!
Walka w PŚ w short tracku dobiega końca. Ostatnie w tym roku zawody zostały zaplanowane w najbliższym tygodniu w holenderskim Dordrechcie (25-28 listopada).
Brąz zdobyty na Węgrzech przez Maliszewską był piątym medalem dla polskiego łyżwiarstwa szybkiego w ten weekend. W sobotę polscy panczeniści czterokrotnie stawali na podium, a w niedzielę startowali na dwóch dystansach w grupach A i B. Najbliżej medalu na 500 metrów była Kaja Ziomek. Zawodniczka Cuprum na półmetku swojego biegu przewodziła stawce, a ostatecznie z czasem 37.998 sekundy finiszowała za Japonką Nao Kodairą (37.523), późniejszą zwyciężczynią zawodów. Ziomek uplasowała się na szóstej pozycji, a czternasta była Andżelika Wójcik (38.352).
Spośród naszych sprinterów najlepiej w elicie spisał się Marek Kania. 22-letni panczenista, który w sobotę zdobył brązowy medal, również w niedzielę sprawił miłą niespodziankę. Kania drugi dzień z rzędu pobił rekord życiowy (34.868) i uplasował się w czołowej dziesiątce stawki.
– Marek podczas swojego przejazdu nie uniknął dwóch błędów, a niestety, dystans 500 metrów jest bezwzględny i nie wybacza pomyłek, ale po raz kolejny też pokazał swój potencjał – mówi Konrad Niedźwiedzki, dyrektor sportowy Polskiego Związku Łyżwiarstwa Szybkiego.
Jedenasty w grupie A był Piotr Michalski. Z bardzo dobrej strony w grupie B pokazali się Damian Żurek i Artur Nogal. Pierwszy z nich ustanowił nowy rekord życiowy (35.113) i zajął drugie miejsce. Nogal z czasem 35.250 był czwarty.
Wysokie miejsca w Stavanger umocniły pozycje polskich sprinterów w klasyfikacji generalnej PŚ. Na 500 metrów piąta jest Ziomek, a Wójcik dwunasta. W TOP 20 wśród mężczyzn jest trzech Polaków. Kania jest jedenasty, Michalski trzynasty, a na dwudziestej lokacie plasuje się Żurek.
Nasi łyżwiarze szybcy startowali w niedzielę także na 1500 metrów. W drugiej dziesiątce grupy A znalazły się dwie Polki. Natalia Czerwonka była szesnasta (1:59.110), a dwie pozycje niżej została sklasyfikowana Karolina Bosiek (1:59.972). Mężczyźni z kolei rywalizowali w grupie B – Zbigniew Bródka (1:48.721) uplasował się na jedenastym miejscu, a dwudziesty czwarty był Marcin Bachanek (1:49.747).
Rywalizacja panczenistów przenosi się za ocean. Następne zawody zostaną rozegrane za niespełna dwa tygodnie w Salt Lake City (3-5 grudnia). Tegoroczne pucharowa starcia zakończą zawody w Calgary (10-12 grudnia).