Piotr Michalski jest jednym z liderów męskiej reprezentacji na starcie nowego sezonu Pucharu Świata. W najbliższych zawodach w Tomaszowie Mazowieckim 25-latek zamierza pokusić się o poprawę wyniku z Mińska.
W zeszłym tygodniu, podczas inaugurujących PŚ startów w stolicy Białorusi, Michalski był siedemnasty w finałowej walce grupy A na 500 metrów (35.538), a na dystansie 1000 metrów w grupie B został sklasyfikowany na piętnastej pozycji (1:11.233). Z kolei w team sprincie Michalski do spółki z Arturem Wasiem, Arturem Nogalem i Damianem Żurkiem zajęli ósme miejsce (1:23.130).
Obiecującym prognostykiem występów Michalskiego były październikowe mistrzostwa Polski. Krajowy czempionat w Tomaszowie Mazowieckim zakończył z dwoma złotymi medalami na dystansach 500 i 1000 metrów. – Na pewno nie celowałem w złota, szczególnie widząc, co działo się wcześniej na torze. Nie miałem dużych oczekiwań, ale w żaden sposób nie zamierzałem odpuszczać – mówi Michalski. – Na 500 metrów czułem, iż pomoże mi bieg z Arturem Wasiem. Wiedziałem, że musze być blisko niego. Z kolei na dystansie 1000 metrów brakowało mi trochę energii, ale na przedostatniej prostej usłyszałem od trenera, że czasy czołówki są „na styk”. Wykrzesałem z siebie ostatki sił i cieszę się, że wystarczyły one do pierwszego miejsca.
Jak przyznaje Michalski, wysoka forma na wstępie oficjalnych zmagań nie była budowana z myślą o rywalizacji o najwyższe miejsca w kraju.
– Po prostu chcieliśmy wejść w sezon lepiej niż przed rokiem, jednak nie planowaliśmy wysokiej formy pod kątem startu w mistrzostwach kraju. Ta impreza była niejako po drodze przygotowań. Mieliśmy za sobą tygodnie ciężkich treningów. Przed występem w Tomaszowie było kilka luźniejszych dni, więc mogłem dojść do siebie. Odpocząłem i na „świeżej nodze” przejechałem dobre biegi. Na dodatek brak oczekiwań pozwolił zachować chłodną głowę na zawodach, nie „nakręcałem” się przed startami. Zależało mi głównie, by dobrze technicznie przejechać biegi. Na dodatek na mecie okazało się, że w parze z tym przyszły świetne czasy – opowiada zawodnik Górnika Sanok.
Medalista MP otwarcie przyznaje, że jest realistą i nie nastawia się na walkę o czołowe miejsca czy chociażby pierwszą dziesiątkę Pucharu Świata.
– Poziom sportowy światowej czołówki poszedł w górę. Pokazują to bite ostatnio rekordy świata. Nie celuję w konkretne miejsca w tym cyklu, a jeżeli w jakikolwiek sposób poprawię, swoje czasy, to naprawdę będę zadowolony – mówi Michalski.
25-latek w okresie przygotowawczym poświęcił dużo uwagi kwestiom sprzętowym. Plany i chęć dalszych testów paradoksalnie pokrzyżowały mu udane MP w Tomaszowie.
– Miałem zmienić płozy na inne, ale chyba pozostanę przy nich, skoro były szczęśliwe. Wcześniej, przez długi okres męczyłem się na nich. Widocznie chwila odpoczynku i może lepsze wyczucie poprawiły jazdę na tych płozach. Niby wszystkie wyglądają podobnie, ale każdemu z panczenistów pasuje inny model. Sezon przedolimpijski jest najlepszym momentem na znalezienie idealnego rozwiązania – przyznaje Michalski.
W nadchodzący weekend będzie mógł ponownie zaczarować tomaszowską Arenę Lodową.
– Lepsza znajomość własnego obiektu na pewno jest atutem. W poprzednim roku poczuliśmy, jak to jest być u siebie i startować przed własną publicznością. Myślę, że w tym roku nie będzie jakiejś niespodzianki. Z pełną koncentracją musimy podejść do zawodów. W Tomaszowie będę starał się jeździć najlepiej, jak potrafię. Nie chcę rzucać deklaracji o konkretnym miejscu. Wolę się miło zaskoczyć, niż zawieść oczekiwania – mówi.