Kaja Ziomek. Urodzinowe zwiedzanie i chilloutowe playlisty
– Czym interesujesz się poza łyżwiarstwem? Co zajmuje Ci najwięcej czasu, kiedy masz wolne?
– Gdy jestem w domu, zazwyczaj nadrabiam czas z rodziną. Zdarzają się jednak chwile, w których jestem sama. Wtedy oglądam seriale, układam puzzle albo bawię się z pieskiem.
– A zdarza się, że oglądasz sport w telewizji?
– Może to dziwne, ale nie. W ogóle nie interesuję się sportem – nawet w mediach społecznościowych nie śledzę żadnych kont z tym związanych. Jeśli już coś oglądam, to piłkarski mundial albo Euro. Ale to tylko dlatego, że zbiera się do oglądania cała grupa i jest to takie ogólnoświatowe święto. Wiem, że jakbym była sama, to tego też bym raczej nie włączyła.
– A zawody łyżwiarskie?
– Interesują mnie te, w których biorę udział. No i te najważniejsze: igrzyska olimpijskie czy finału Pucharu Świata. Poza tym rywale niech jeżdżą gdzie chcą i jak chcą. Jak się kiedyś spotkamy i staniemy razem na starcie, wtedy będzie mnie to interesowało (śmiech).
– Znasz na pamięć swoje rekordy życiowe?
– Tylko ten na 500 metrów. Pozostałe przypominam sobie zimą – tak przed zawodami.
– Dzięki tym zawodom trochę podróżujesz. Masz swoje ulubione miejsce w kalendarzu?
– Najbardziej podoba mi się Inzell. Niesamowite miejsce – dużo natury, zieleni. Wszystko toczy się tam tak powoli.
– Wielu łyżwiarzy jako ulubione miejsca wymienia Japonię lub USA.
– Japonia jest dla mnie trochę zbyt odległa. Oczywiście, fajnie było tam pojechać i zobaczyć jak to wygląda. Szczególnie w ubiegłym sezonie, gdy odwołano nam lot powrotny i zostaliśmy trochę dłużej w Tokio. Cieszę się, że tam byłam i widziałam to wszystko, ale nie jaram się tym tak bardzo. Podobnie jak USA. Było na mojej liście „must see”. Do tego stopnia, że po mistrzostwach świata zostałam trochę dłużej, żeby zwiedzić Las Vegas i Los Angeles. Ale to tyle. Nie chciałabym tam mieszkać.
– A jest jakieś miejsce na świecie, w którym nie byłaś, a do którego chciałabyś kiedyś polecieć?
– Jest masa takich miejsc! Gdy myślę o zwiedzaniu, najczęściej pada na ciepłe kraje. Być może dlatego, że niezbyt często mamy tam okazję bywać. Jakoś tak się dzieje, że nie chcą budować tam lodowisk (śmiech). Po sezonie zwykle siadam, włączam internet i szukam ciekawych miejsc. A później i tak zwykle wychodzi spontan. W tym roku na urodziny udało mi się polecieć na Maltę, w zeszłym byłam w Budapeszcie. Chciałabym zrobić z tego taką małą tradycję i zawsze świętować właśnie jakimś wyjazdem.
– Na koniec chciałem jeszcze zapytać o muzykę. Czego słuchasz?
– Jeśli słucham jej w grupie – jest mi obojętne. Dużo rzeczy wpada mi w ucho. Gdy wybieram sama, pada zwykle na polski rap. Ale to też zależy od nastroju. Czasem wolę odpalić sobie jakieś chilloutowe playlisty.
– A masz ulubionego wykonawcę albo piosenkę?
– W zasadzie nie. Pewnie nikogo nie zaskoczę, ale ostatnimi czasy słucham głównie Quebonafide i Taco Hemingwaya. Ale to się często zmienia.