Marcin Bachanek. Smakosz pizzy i kolekcjoner płyt.
– Co lubisz robić, gdy jesteś w domu i masz wolne?
– Odpoczywając lubię spędzać czas z najbliższą rodziną. Poza tym oczywiście w grę wchodzi spotykanie się ze znajomymi, no i… jedzenie.
– Co lubisz jeść? Masz jakieś ulubione danie?
– Bardzo lubię pizzę.
– Raz na jaki czas możesz sobie na nią pozwolić?
– Trzeba pilnować, żeby nie za często. Ale raz czy dwa w tygodniu? Ważne, żeby po treningu – najpierw spalanie kalorii, a potem jedzenie.
– Co studiujesz?
– Sport na AWF w Katowicach.
– W dużej mierze wiąże się to z łyżwiarstwem?
– Bardziej w stronę lekkiej atletyki.
– Rozumiem, że w takim razie oglądasz trochę lekkiej?
– Tak, zdecydowanie. Choć to też trzeba podzielić, bo konkurencje rzutowe interesują mnie raczej przy większych imprezach. Najbardziej lubię bieg na 400 metrów przez płotki. To najbardziej technicznie wymagająca konkurencja. Trzeba być wytrzymałym i bardzo dobrym technicznie, bo odpowiednie pokonanie płotka wcale nie jest takie łatwe.
– W jakim stopniu bieganie po bieżni zgrywają się z bieganiem po lodzie?
– W bardzo małym – w zasadzie prawie w ogóle. U nas przede wszystkim odpychamy się do boku i jeździmy w dość specyficznej pozycji. Jedyne co, to jedna runda toru łyżwiarskiego też ma 400 metrów. Ale biegi – szczególnie sprinterskie – są dla nas jednym z elementów przygotowawczych.
– Poza lekką coś oglądasz?
– Kolarstwo. Potrafię oglądać z ciekawością nawet kilkugodzinne wyścigi. My też zresztą sporo jeździmy na rowerach. Inne dyscypliny też lubię – w szczególności indywidualne.
– Bycie łyżwiarzem wiąże się z licznymi podróżami. Lubisz je?
– Myślę, że jestem już do nich przyzwyczajony. Choć szczerze mówiąc nie lubię latać. Gdy jadę samochodem też wolę kierować niż jechać jako pasażer – wtedy skupiam się na drodze.
– Masz swoje ulubione miejsce w kalendarzu łyżwiarskim, do którego zawsze wracasz?
– Myślę, że nie będę tu oryginalny, ale takim miejscem jest dla mnie Inzell. To bardzo przyjemne miejsce do treningów czy jazdy na rowerze. A jeśli chodzi o miasto, które organizuje Puchar Świata, to Calgary. Podoba mi się Kanada.
– A jest jakieś miejsce na świecie, w które chciałbyś pojechać tak po prostu – żeby pozwiedzać?
– Islandia, Nowa Zelandia i… Himalaje. Chciałbym kiedyś wejść na jakiś wyższy szczyt!
– Jak jest u ciebie z muzyką? Ona zawsze Ci towarzyszy?
– Bardzo lubię słuchać muzyki. To istotny element. Jest ze mną gdy trenuję czy jeżdżę na rolkach – ale tylko jeżeli jestem sam. Słucham głównie polskiego hip-hopu i rapu.
– Masz ulubionego wykonawcę?
– Jest wielu artystów, których naprawdę cenię. Dlatego też często kupuję płyty. W swojej kolekcji mam ich około 150.
– Kolekcjonujesz?
– To wynika z szacunku do twórców. Uważam, że jeśli ktoś robi coś, co daje mi frajdę i jakąś rozrywkę, warto go wspierać właśnie przez kupienie płyty. I dać mu w ten sposób szansę, żeby nagrał w przyszłości jeszcze coś dobrego.