Szymon Wilczyk. Motocykle i Road 66
– Czym się interesujesz poza łyżwiarstwem? Po Instagramie widzę, że w grę wchodzi motoryzacja.
– Ostatnimi czasy daję się ponieść tej pasji. Dotychczas wszystko chłonąłem z wiedzy teoretycznej, oglądałem filmiki na YouTube. A ostatnio wreszcie sam przysiadłem, zakupiłem swoją wymarzoną maszynę i przy niej grzebię. W przyszłości chciałbym spróbować swoich sił na torze motocyklowym.
– Plany wyścigowe?
– To poniekąd pokrewna dyscyplina do łyżwiarstwa. Też jest prędkość, zakręty, adrenalina. Inaczej jest z tego względu, że nie liczy się tylko człowiek, ale człowiek i maszyna.
– No i zakręty są w obie strony…
– Tak (śmiech). I szczerze powiem, że jak jeżdżę na motocyklu, to największy problem mam właśnie ze skręcaniem w prawo.
– Brałeś już udział w jakimś wyścigu?
– Nie, jeszcze nie próbowałem. Jedynie biernie na konsoli.
– Sporty motorowe śledzisz też w telewizji?
– Nigdy nie przykładałem do tego wagi. Sprawdzałem raczej sporadycznie. Dopiero teraz zaczynam zgłębiać wiedzę na ten temat.
– A ogólnie oglądasz sport w telewizji?
– Jak najbardziej! Bardzo lubię lekkoatletykę. To też taka moja mała zajawka. Choć sam wiem, że nigdy nie byłbym dobrym lekkoatletą.
– Dlaczego?
– Nie lubię długo biegać. Jestem też słabo uwarunkowany fizycznie do tego, żeby biegać sprinty.
– Poza lekką jeszcze coś cię interesuje?
– Podnoszenie ciężarów jest fajną dyscypliną. Tam z kolei może bym się sprawdził, ale chyba już za późno na to, żeby iść w tę stronę. Interesują mnie też różne sztuki walki.
– Ale nigdy nie walczyłeś?
– Nie. Mam tylko małą przygodę z trenowaniem – jakaś akrobatyka, boks, MMA.
– Dzięki łyżwiarstwu zwiedziłeś parę miejsc. Które podobało ci się najbardziej?
– Wychodzę z założenia, że każde miejsce na swój sposób jest piękne i wyjątkowe. Są takie, które zapadają w pamięć bardziej, ale trudno wybrać, które jest najlepsze. Wiele wspomnień mam z Bormio. To tam przechodziłem pierwsze w karierze kryzysy – znalazłem się na dużej wysokości, nagle było mało tlenu i nie wiedziałem, co się ze mną dzieje, gdy cały dzień chciało mi się spać. Pojechałem tam ze starszymi chłopakami, którzy wspierali mnie na duchu. Dziś wspominam to jako pierwszą poważną przygodę z tym sportem.
– A masz jakieś miejsce na świecie, do którego chciałbyś pojechać?
– Kiedyś chciałbym odwiedzić te miejsca, w których byłem. Będąc sportowcem nie ma się okazji zwiedzić tego dokładnie. Chętnie wrócę i nadrobię. Do tego obowiązkowo Road 66 w USA. Stany zawsze kojarzą mi się z czymś dużym. Tam są duże shake’i, duże auta, szerokie ulice i taka przestrzeń.
– Zapytam jeszcze o muzykę. Czego słuchasz?
– Bardzo różnie. Mam skrajne zainteresowania muzyczne – od dramów po trance, hip-hop, rock czy heavy metal. Wszystko zależy od momentu w życiu i tego, co mam aktualnie w głowie. Dużo słuchałem PRO8L3M-u. To taki wykonawca, który towarzyszył mi przez bardzo długi okres czasu.