– Kilka dni temu media obiegła informacja o pani urazie. Wszystko niemal w przeddzień startu nowego sezonu…
– Magdalena Czyszczoń: Upadek miał miejsce tydzień temu, we wtorek. Przebywaliśmy akurat na zgrupowaniu kadrowym w niemieckim Inzell. Zaczynaliśmy rozgrzewkę. Na wirażu, przy przełożeniu nogi, kiedy chciałam postawić łyżwę, odjechała mi płoza. Nawet nie potknęłam się o własne czy czyjeś nogi, tylko po prostu upadłam. Przy uderzeniu w bandę moja lewa ręka prawdopodobnie gdzieś się zawinęła pod materac. Ciężar tego materaca, a także mojego ciała sprawiły, że ręka się złamała.
– Oswoiła się już pani z nową sytuacją?
– Chociaż minął tydzień od upadku to jeszcze nie dociera do mnie, że ręka jest złamana. Na pewno nie wystartuję w najbliższych Mistrzostwach Polski na Dystansach w Tomaszowie Mazowieckim.
– To pierwszy tak poważny uraz w pani karierze?
– Tak, w swojej przygodzie z łyżwiarstwem nie miałam jeszcze tak poważnej kontuzji. Jedynie rok temu przed sezonem poddałam się zabiegowi przegrody nosowej. Rękę złożono mi z platynowej blaszki i pięciu śrub. Jest usztywniona w ortezie.
– Kiedy możemy spodziewać się pani powrotu do treningów?
– Zalecenia są takie, że mogę się ruszać, ćwicząc na statycznych urządzeniach oraz w pozycji łyżwiarskiej na sucho, bez łyżew. W poniedziałek odbyłam pierwszy trening. Celem jest powrót do pozycji łyżwiarskiej, żeby utrzymać tonus mięśniowy.
– A kiedy powrót do treningu na torze łyżwiarskim?
– Może on nastąpić po czterech tygodniach, kiedy orteza zostanie zdjęta.
– Przewidując przebieg leczenia i powrotu do pełni sił, które z zawodów tego sezonu mogą być pierwszymi dla Magdaleny Czyszczoń?
– Jestem pełna nadziei, że wystartuję na 5000 m w Kazachstanie (zawody odbędą się w dniach 6-8 grudnia br. – dop. red.). Powrót może być wcześniej na turniej PŚ w Tomaszowie (22-24 listopada br.). Zapewne będziemy chcieli poprzedzić taki start jakimiś zawodami kontrolnymi, by sprawdzić swoją dyspozycję. Chcę wrócić do wysokiej formy i wspomóc koleżanki z drużyny.
– Skoro powrót na tor nie jest tak odległą perspektywą, to czy cele na takie imprezy jak mistrzostwa świata i Europy pozostają niezmienne?
– Ostatni tydzień przekonał mnie dobitnie, że życie pisze różne scenariusze. a zdrowie jest najważniejsze. Przed upadkiem naprawdę przejechałam bardzo udane 3 km. Nigdy do tej pory tak dobrze nie otwierałam sezonu na tym dystansie. Zawsze w głowie ustawiam sobie cele na najbliższy sezon. Jednym z nich jest wystartowanie na 5000 m w mistrzostwach Europy i świata.
– Wysoka dyspozycja w okresie przygotowawczym to w pewnym stopniu efekt współpracy z Niemką Claudią Pechstein, wielokrotną mistrzynią olimpijską?
– Znałyśmy się i kontaktowałyśmy mniej więcej od igrzysk olimpijskich w Pjongczangu, ale odkąd Claudia współpracuje ze związkiem, nasze relacje są bliższe. Mam z nią przyjazne kontakty i jestem jej bardzo wdzięczna za udzieloną pomoc. Zawsze mogę liczyć od niej na dobre słowo czy podpowiedzi w zakresie techniki. Jak dla mnie to super szczęście, że Claudia jest w naszym zespole. Również po upadku mogłam liczyć na jej wielkie wsparcie i uśmiech.