Minął już tydzień od zakończenia Mistrzostw Świata w short tracku. Czas zatem na podsumowanie ze strony najlepszej spośród naszych zawodniczek. W Rotterdamie rozmawialiśmy z Natalią Maliszewską.
DB: Masz już za sobą starty na Mistrzostwach Świata w Rotterdamie. Jest to zwieńczenie długiego, męczącego, ale też i bardzo udanego sezonu. Przed przyjazdem do Holandii stawiałaś przed sobą jakieś konkretne cele?
Natalia Maliszewska: Chciałam na pewno przyjechać tutaj, jako jedna z czołowych zawodniczek, pojechać dobrze i robić to z satysfakcją. Mimo dobrych wyników, uzyskiwanych podczas Pucharów Świata, nie chciałam kłaść na sobie jakiejś presji. Taki jest sport, że nie wszystko możemy przewidzieć. Chciałam więc wypaść po prostu jak najlepiej.
DB: I wypadłaś. Ósme miejsce w biegu na 500 metrów jest wyrównaniem najlepszego wyniku w historii.
Natalia Maliszewska: Po przyjeździe tutaj, do Rotterdamu, nie wiedziałam jak się tu odnajdę. Głośna muzyka, światła – sam widziałeś, jakie było show. Czasami było tego za dużo, ale na szczęście przetrwałam i mimo tego udało mi się zdobyć tą „ósemkę”.
DB: Z każdym startem się zatem coraz bardziej rozkręcałaś?
Natalia Maliszewska: Powiem szczerze, że początek tych zawodów nie był najlepszy. Ale później było dużo lepiej! Dalej nie mogę uwierzyć, że jestem w czołowej „ósemce”. Dostałam dyskwalifikację w półfinale, ale to nie ze względu na to, że coś mi nie wyszło. Ja po prostu walczyłam o finał. Walczyłam bardzo zawzięcie, bo ja wiedziałam i moi trenerzy wiedzieli, że stać mnie na ten finał.
DB: I do finału było bardzo blisko. Wystartowałaś perfekcyjnie, później długo utrzymywałaś się na drugiej pozycji. Ale na koniec poczułaś oddech Koreanek gdzieś na plecach?
Natalia Maliszewska: Znam te zawodniczki i wiedziałam, że będą próbować na sam koniec atakować. Wiedziałam też, że Christie pojedzie bardzo szybko. Ja umiem za nią jeździć, starałam się utrzymać za nią, zużywając jak najmniej energii. Byłam świadoma, że na sam koniec będę potrzebowała tego „powera”, by utrzymać swoją pozycję. Cóż – nie udało się. Ale jechałam z zawodniczkami, które zdobywają Mistrzostwa Świata, więc i tak czuję się bardzo szczęśliwa. Ogólnie bardzo pozytywnie oceniam ten wyjazd.
DB: Trzeba też przyznać, że każda z Was już wówczas miała być prawo nieco zmęczona. Nie dość, że sezon długi, to jeszcze pierwszy dzień nieprawdopodobnie rozciągnięty w czasie i rozgrywany „na raty”.
Natalia Maliszewska: Tak, w piątek byliśmy w hali całe 10 godzin. Ja miałam wrażenie, że jestem na lodowisku dwa dni, bo miałam dwa rozjazdy, tak jak zawsze mam jeden. Było to męczące, bo jednak powrót po godzinie 22. do pokoju to dosyć późno. Tym bardziej, że rano trzeba było wstać.
DB: Pocieszać można się było za to chyba doskonałą atmosferą w hali. Czuliście to na lodzie? Było to dla Was coś wyjątkowego, czy normalnie na Pucharach Świata też jest takie święto?
Natalia Maliszewska: Holendrzy słyną z tego, że jak już coś robią, to robią to z pompą. Tak się stało też tutaj. Nie było takiej atmosfery i takiego klimatu na innych Pucharach Świata. Tutaj jest tak, jak będzie na pewno na igrzyskach za rok. I tak jak jest zresztą na każdych igrzyskach.
DB: No właśnie, za rok igrzyska olimpijskie. Jak będzie wyglądał początek Waszych przygotowań do kwalifikacji olimpijskich?
Natalia Maliszewska: Te zawody to już początek naszych przygotowań. Na Mistrzostwach Świata jest poziom nawet trochę wyższy, niż na Pucharach Świata. Taki właśnie będzie na kwalifikacjach, a później także na samych igrzyskach.
DB: Jaka recepta na to, aby przez dłuższy czas utrzymać wysoką formę?
Natalia Maliszewska: Mieć dobrego trenera. Z głową. Jak dla mnie takimi są Sebastian Cross i Ula Kamińska. Tworzą niesamowitą parę – i trenerską, i prywatną. Dogadują się z nami, dogadują się między sobą. Mamy jeden cel. Jak to mówią: „one team, one dream”.
DB: I oby ten cel się spełnił. Żebyś na zakończenie następnego sezonu mogła być tak zadowolona, jak na zakończenie tych Mistrzostw Świata. Bo jesteś chyba z siebie zadowolona?
Natalia Maliszewska: Na pewno. To było bardzo fajne podsumowanie i zakończenie mojego sezonu. Jestem mega szczęśliwa. Zresztą o mało się nie popłakałam, także… jestem mega szczęśliwa.
Źródło: https://ig24.pl/mamy-jeden-cel-rozmowa-z-natalia-maliszewska/