Jesteś z Elbląga. To nie jest miasto, które specjalnie kojarzy mi się ze sportami zimowymi…
Kamila Stormowska: No jak to nie? Przecież mamy olimpijkę, która zdobyła medal w Squaw Valley – Helenę Pilejczyk.
I to jej historia natchnęła Cię do tego, żeby startować?
Kamila Stormowska: Nie. Szczerze mówiąc do niedawna nie znałam tej historii. U mnie zaczęło się to tak, że mama z bratem przyprowadzali mnie na ślizgawkę. Chodziłam na hokejówki, później figurówki. Raz jak poszłam pojeździć okazało się, że nie ma ślizgawki, a jakieś pokazy łyżwiarstwa figurowego. Spodobało mi się to, a że nie miałam nic lepszego do roboty, stwierdziłam że się zapiszę i spróbuję swoich sił w łyżwiarstwie figurowym. Miałam wtedy z 8 albo 9 lat. Radziłam sobie dobrze w najmłodszej grupie, ale gdy chciałam przejść do grupy wyżej pani powiedziała mi, że jestem już za stara, żeby się nauczyć niektórych rzeczy i zaczynając w takim wieku nic w tym sporcie nie osiągnę. Na szczęście jeden pan, który też tam uczył zauważył, że jestem całkiem szybka na hokejówkach i zapytał czy bym chciała spróbować short tracku.
Trochę przypadkowy sposób dostania się do dyscypliny.
Kamila Stormowska: Można powiedzieć, że do short tracku dostałam się przypadkiem. Nie oczekiwałam wielkich sukcesów, bo nie umiałam na początku nawet przekładać.
Więc w którym momencie poczułaś, że jednak możesz osiągnąć coś więcej i że jest to dla Ciebie czymś więcej niż hobby?
Kamila Stormowska: Gdy dobyłam medal na mistrzostwach Polski seniorów na dystansie 1000 metrów. Wtedy było to dla mnie wielkie osiągnięcie. A dwa miesiące później trenerka powołała mnie na pierwszy obóz kadry. To był ten moment, kiedy zaczęłam traktować to nie jak zabawę, ale bardziej poważnie.
W kadrze zaczęłaś jeździć w wieku 16 lat. Od razu weszłaś do kadry, w której byłaś niemal sama z Elbląga.
Kamila Stormowska: Wtedy byli ze mną Krystian Giszka i Weronika Surowiec. Ale nasze grono się pomniejszyło, zostałam tylko ja.
Pamiętasz swoje pierwsze zgrupowanie?
Kamila Stormowska: Zgrupowanie było w Spale. Taki obóz kondycyjny, ogólnorozwojowy, na rolkach. Treningi były ciężkie, ale nie mogę też stwierdzić, że nie mogłam wytrzymać. Dzięki treningom wytrzymałościowym, które miałam też u siebie w Elblągu nie było bardzo dużego przeskoku w poziomie trudności treningu.
Przed pierwszym wejściem na zgrupowanie był stres?
Kamila Stormowska: Najbardziej stresowało mnie to, że musiałam się nauczyć techniki niemal od początku. Poza tym nie było stresu. Na treningach dawałam z siebie wszystko. Większy stres był przy pierwszym zgrupowaniu na lodzie. Inaczej jest wychodzić w Elblągu, u siebie, a inaczej gdy trenuje się ze starszymi, bardziej doświadczonymi zawodnikami.
Treningi rozumiem przyniosły efekty, bo jeszcze w wieku 16 lat pojechałaś na swój pierwszy Puchar Świata.
Kamila Stormowska: Do Kanady. Nie mogłam w to uwierzyć. Przed wyjazdem całe dnie chodziłam szczęśliwa. Dużo osób pytało się o co chodzi i dlaczego jestem cały czas uśmiechnięta. Cieszyłam się, że to ja zostałam wybrana, choć wiedziałam, że byłam wtedy jedną z najsłabszych w stawce. Ale na pewno walczyłam na sto procent – może serce chciało więcej, niż nogi mogły. Byłam za to pełna podziwu, patrząc na łyżwiarzy ze światowej czołówki. Myślałam o tym, że musieli przejść długą drogę, aby być w tym miejscu swojej kariery. Chciałam zobaczyć jaką pracę wykonują, podpatrzeć technikę u najlepszych i nauczyć się trochę od nich.
W nocy przed swoim pierwszym starem mogłaś zasnąć?
Kamila Stormowska: Mogłam. Nie stresowałam się zbyt bardzo. Wiedziałam, że przyjechałam po doświadczenie, a nie żeby walczyć o medale. Chciałam walczyć w każdym kolejnym biegu, ale nie było presji, nie nastawiałam się na nic.
Od kilku lat żyjesz już w trybie zgrupowań. Z pewnością masz sporo wyjazdów. Ile czasu spędzasz na zgrupowaniach i zawodach?
Kamila Stormowska: Nigdy nie liczyłam i nie chcę liczyć, ale na pewno bardzo dużo. W domu jestem mało czasu. Ostatnio byłam aż dwa tygodnie, z małymi przerwami na dwa wyjazdy na zawody. W szkole też jestem mało. Ostatnio udało mi się być trzy dni, wcześniej byłam w niej w końcówce grudnia. Zaliczania jest multum, ale daję sobie z tym jakoś radę.
Zaraz kończysz 18 lat, jesteś w liceum. Jak radzisz sobie godząc trening i szkołę?
Kamila Stormowska: Mam indywidualny tok nauki. Jestem bardzo wdzięczna moim nauczycielom, którzy bardzo mi pomagają. Zarówno oni, jak i ja jesteśmy ciekawi jak mi pójdzie matura, bo jednak cały czas mnie nie ma. Trzeba też powiedzieć, że mój klubowy trener dużo mi pomaga. On też jest nauczycielem w mojej szkole, więc w jakiś sposób ma możliwość, żeby mi pomóc.
To musi być trudne do pogodzenia. Bo przecież jadąc na zawody raczej nie myślisz o szkole?
Kamila Stormowska: Raczej nie, aczkolwiek na zgrupowaniach staram się uczyć. Ale to nie jest tak, że mam na to dużo czasu. Wszyscy myślą, że dwa treningi dziennie to mało, ale są one na tyle wymagające i zabierają nam tyle energii, że po powrocie nie chce się nic. Czasem nie umiem nawet wstać z łóżka, żeby pójść do toalety, bo nogi odmawiają posłuszeństwa, a co dopiero żeby skupić się na książkach czy myśleć o nauce. Poza tym trening nie trwa godzinę, a czasem nawet trzy.
Jak wygląda taki standardowy dzień na zgrupowaniu?
Kamila Stormowska: O 6:30 wstajemy, idziemy na śniadanie. O 8. jest już rozgrzewka, a o 9. wchodzimy na lód. Później zależy już co jest w planie. Zazwyczaj po treningu mamy jeszcze rower – to trwa od 30 minut do godziny. Potem do pokoju – myć się i spać albo się uczyć. Nie ma na to dużo czasu, bo za chwilę obiad, a po nim drugi trening, czyli siłownia albo rower, czasem drugi raz lód.
A po treningach przychodzi czas kluczowy, czyli zawody. Ostatnio byłaś na Ogólnopolskiej Olimpiadzie Młodzieży. Przywiozłaś z Sanoka worek medali.
Kamila Stormowska: No tak, coś tam się udało zdobyć.
Nie bądź taka skromna, trochę tego było
Kamila Stormowska: Pięć złotych medali, a do tego jeden srebrny ze sztafetą. Tylko tyle…
Tylko? Co byś musiała zdobyć, żeby się tym chwalić?
Kamila Stormowska: Medal na Mistrzostwach Świata Juniorów. Wtedy bym się na pewno chwaliła.
Masz już w dorobku parę medali którymi możesz się pochwalić. Mistrzostwa Polski albo choćby zeszłoroczny EYOF.
Kamila Stormowska: Pochwalić się mogę, bo to dość duża impreza, ale to na pewno nie jest to, czego bym chciała. Nie było tam światowej czołówki, nie ścigaliśmy się na naprawdę wysokim poziomie. Zdobyłam złoty medal na 1000 metrów – okej. Ale pozostałe dwa dystanse mi nie wyszły. Więc nie mogę mówić, że te zawody były dla mnie super udane. Mogę się chwalić medalem, ale na pewno nie zawodami.
Ja za to dobrze wspominam te zawody, szczególnie 1000 metrów. Miałaś tam bardzo ciekawy ćwierćfinał
Kamila Stormowska: Dla mnie nie był taki ciekawy. Ale pomimo, że się wywróciłam, zdołałam awansować dalej, a później jeszcze zdobyć złoto. Fajnie było usłyszeć Mazurka Dąbrowskiego. To zawsze wielkie przeżycie. Już wtedy się wzruszyłam, więc nie wiem co bym czuła, jakbym zdobyła złoto olimpijskie…
To największe marzenie?
Kamila Stormowska: No pewnie. Tak jak chyba każdego sportowca. Wiem, że to oklepane, wszyscy tak mówią, ale tak naprawdę jest.
Pozostanę jeszcze w temacie EYOF-u. Zawody były rozgrywane w Turcji, w okresie kiedy była tam dość nerwowa sytuacja polityczna. Dla Ciebie to pierwszy wyjazd w takie miejsce. Czułaś się bezpiecznie?
Kamila Stormowska: Było bardzo dużo ochrony. Przed wjazdem do „wioski olimpijskiej” przeszukiwali autokary, plecaki. To samo przed wejściem gdziekolwiek. Co chwila kontrole, na ulicach żołnierze z karabinami. Nie był to miły widok, ale dzięki temu mimo wszystko czuliśmy się bardziej bezpieczni.
Oprócz EYOF-u byłaś jeszcze na kilku większych imprezach.
Kamila Stormowska: Byłam na Mistrzostwach Europy, na Mistrzostwach Świata Juniorów…
No właśnie, chciałem Cię zapytać o Innsbruck. Tam Mistrzostwa Świata Juniorów były w zeszłym roku.
Kamila Stormowska: Nie ma tu nic szczególnego do opowiadania. Dostałam trzy dyskwalifikacje, na każdym z dystansów. Na szczęście sztafeta poszła lepiej. Cieszę się z 9. miejsca na 500 metrów, ale chciałabym pojechać lepiej. Mam nadzieję, że uda mi się to w tym roku albo za rok.
500 metrów to Twój ulubiony dystans?
Kamila Stormowska: Niekoniecznie. Nie mam swojego ulubionego dystansu. Najlepiej wychodzi mi zwykle 1000 metrów i tam się najlepiej czuję, pomimo że jest to trudny dystans – trzeba wiedzieć kiedy można zaatakować. Na 500 metrów od początku do końca trzeba być bardzo szybkim. A na 1500 jednak wygrywają ci z większą wytrzymałością i doświadczeniem.
Oprócz Turcji i Austrii miałaś okazję dzięki startom być jeszcze w kilku krajach. Jak na ten wiek, byłaś w bardzo wielu miejscach. Czy w trakcie zawodów jest jakiś czas na zwiedzanie?
Kamila Stormowska: Staramy się czasem między treningami znaleźć chwilę wolnego, żeby pozwiedzać. W trakcie zawodów nigdy nie chodzimy, bo straty są najważniejsze. Ale kilka dni wcześniej można coś zobaczyć, raz udało się też wyjść na miasto po zawodach. Ale to było po ostatnim Pucharze Świata w sezonie, więc mogliśmy sobie na to pozwolić.
Które miasto podobało Ci się najbardziej?
Kamila Stormowska: Nie umiem tego tak ocenić. Chciałabym zobaczyć Seul. Tam nigdy nie było czasu, żeby wyjść ze względu na harmonogram treningów. Szanghaju nie lubię – to brudne miasto, poza tym ten smog, ale mają bardzo ładne centrum. Poza tym Montreal jest ładnym miastem, w przeciwieństwie do Toronto, które tylko na pierwszy rzut oka wydawało się super. Każde miasto ma swoje atuty. Zależy też pod jakim kątem się na nie patrzy.
Wróćmy z miasta na halę. Zauważyłem, że często podczas rozgrzewki czy przed samym biegiem masz słuchawki na uszach. Czego słuchasz?
Kamila Stormowska: Tego, co akurat leci. Nie mam żadnych ulubionych kawałków. Słucham tego, na co akurat mam ochotę. Chcę się po prostu wyłączyć. Przed startem chcę się uspokoić, jeśli jest to możliwe.
Masz jeszcze coś takiego, co zawsze robisz przed startem?
Kamila Stormowska: Będąc już na lodzie po prostu się modlę, robię znak krzyża. Kiedyś zaczęłam to robić i tak zostało. W jakiś sposób mi to pomaga.
Za moment kończy się sezon. Mamy Mistrzostwa Świata Juniorów, później Mistrzostwa Świata w Montrealu i to tyle. Jakie plany na dalszą przyszłość?
Kamila Stormowska: Będziemy pracować na następny sezon i rozpoczynamy okres przygotowawczy do kolejnych igrzysk. Mam nadzieję, że będę mogła nadal współpracować z naszą trenerką.
W przyszłym sezonie oprócz startów masz też… maturę
Kamila Stormowska: Mam nadzieję, że będę się mogła uczyć. Mam szczęście, że urodziłam się w tym roczniku. Gdybym miała maturę w tym roku, byłoby dużo ciężej. A tak chyba uda się zdać.
A po zdaniu matury?
Kamila Stormowska: Chciałabym iść na studia ekonomiczne lub menadżerskie. Chciałabym iść do Warszawy. Stamtąd miałabym blisko i do Elbląga i do innych zakątków Polski – na zgrupowania. Mam nadzieję, że uda mi się pogodzić studia i sport. Jeśli nie – z pewnością wygra sport, a studia najwyżej zrobię później.