W sobotę Natalia Maliszewska została pierwszą Polką w historii, która zdobyła medal Mistrzostw Świata w short tracku. O sukcesie porozmawialiśmy z trenerką wicemistrzyni świata – Urszulą Kamińską.
Tegoroczne Mistrzostwa Świata wypadły tuż po igrzyskach olimpijskich. Trudno było utrzymać formę o te dodatkowe tygodnie, skoro była przygotowywana właśnie na igrzyska?
Urszula Kamińska: Z mojej perspektywy nie jest to aż tak trudne. Jeżeli zawodnik był prowadzany od początku w ten sposób, że oczekiwana forma była planowana na końcówkę sezonu, to utrzymanie jej przez kilka tygodni jest w pełni możliwe.
Nie wiem, czy się Pani ze mną zgodzi, ale te Mistrzostwa Świata według mnie pod wieloma względami przypominały igrzyska olimpijskie. Między innymi dotyczyło to formy zawodników, czy też trudności biegów na poszczególnych etapach.
Urszula Kamińska: Mistrzostwa Świata pokazały siłę tych zawodników, którzy od zawsze zajmowali miejsca w światowej czołówce. Potwierdziły też, że na igrzyskach olimpijskich presja jest tak duża, że niektórzy zawodnicy jej w Pjongczangu po prostu nie wytrzymali i źle rozegrali taktycznie swoje biegi. Na igrzyskach popełnili więcej błędów, a na Mistrzostwach Świata pokazali się już z lepszej strony i mogli triumfować.
Aspekt taktyczny był bardzo ważny. Miałem wrażenie, że Natalia Maliszewska pod tym względem każdy swój bieg przejechała wręcz perfekcyjnie.
Urszula Kamińska: To prawda. Natalia wykonała kilka bardzo dobrych manewrów taktycznych. Takie było też założenie, że przyjeżdża na te zawody, aby sprawdzić pewne rzeczy, które były opracowywane podczas treningu i wykorzystać je podczas startów z zawodniczkami prezentującymi wysoki poziom. Jak pokazuje wynik końcowy, Natalia wykonała zadanie poprawnie, popełniła małą ilość błędów. Odrobiła przy tym lekcję z igrzysk olimpijskich, dzięki czemu jest w tym miejscu, w którym jest.
Podczas igrzysk olimpijskich, gdy zobaczyłem z kim Natalia będzie jechać z ćwierćfinale, powiedziałem, że jeśli przejdzie ten bieg, to będzie medal. Tutaj miałem podobne odczucia i to rzeczywiście się ziściło. To właśnie ta odrobiona lekcja z Pjongczangu?
Urszula Kamińska: Tak właśnie było. Ćwierćfinał na Mistrzostwach Świata był nawet moim zdaniem nawet troszkę trudniejszy, niż ten na igrzyskach olimpijskich. Tym razem jednak Natalia nie popełniła błędu na starcie – wygrała go z Holenderką Yarą van Kerkhof, z którą nie zdołała wygrać na igrzyskach. Po dobrym wyjściu ze startu mogła kontynuować dobrą jazdę, a na ostatnim okrążeniu efektownie blokowała rywalki. Dzięki temu później pojechała w półfinale i finale, a dziś możemy cieszyć się, że przywiozła do domu srebrny medal.
Medal cieszy nas bardzo. W jego zdobyciu niezwykle ważny był jeszcze jeden aspekt – psychologiczny. To był pierwszy finał w karierze Natalii. Trzeba było ją jakoś uspokoić albo dodatkowo zmotywować bezpośrednio przed startem? Może Pani zdradzić o czym rozmawiałyście tuż przed wejściem na lód?
Urszula Kamińska: Mogę powiedzieć jak to generalnie wyglądało z naszej perspektywy. Po przyjechaniu na zawody nie myślałyśmy o medalu – na każdym etapie zawodów skupiałyśmy się wyłącznie na tu i teraz, aby przechodzić kolejne biegi. Unikałyśmy wybiegania w przyszłość, bo to prowadzi często do zbędnego stresu, który może wywołać niepotrzebne ruchy podczas biegu. Natalia tymczasem była świadoma każdego swojego ruchu na każdym etapie biegu. Ćwierćfinał rozegrała mistrzowsko, powtórzyła to w półfinale, a następnie również w finale. W ostatnim biegu potrafiła zrobić dokładnie tak samo czyste blokowanie, jak na poprzednich etapach. To jest to, co między innymi doprowadziło ją do tego sukcesu.
Była zatem jakakolwiek presja wyniku?
Urszula Kamińska: Absolutnie nie. Natalia bardzo chciała pojechać na Mistrzostwa Świata i być w finale. Ale tak jak mówiłam, przyjeżdżając do Montrealu otworzyłyśmy jakby czystą kartę i liczyło się tylko tu i teraz.
Stres przed finałem mimo wszystko był?
Urszula Kamińska: Mogę powiedzieć, że przed finałem Natalia miała lekki stres. Chwyciłam ją wtedy za barki i powiedziałam: „Natalka, Ty już jesteś w TOP5 na świecie. W tym momencie już jesteś wygraną, a każda kolejna pozycja będzie już tylko Twoim wielkim sukcesem”. I tak pojechała. Natalia bardzo chciała zdobyć ten medal, ale nie spodziewałyśmy się, że będzie to medal srebrny i że zaatakuje w biegu finałowym Kim Boutin w takim stylu. To było piękne i dzięki temu mogę mówić, że jesteśmy w pełni usatysfakcjonowane. W pewnym momencie Natalia spróbowała nawet powalczyć o zwycięstwo w tym biegu – stąd próba zepchnięcia Choi Minjeong pod bandy. Cieszę się, że ciężka praca przez cały sezon dała taki efekt. Szkoda, że nie na igrzyskach, ale i tak nie traktuję tego 11. miejsca w Pjongczangu jako porażki. Przeciwnie – był to sukces i cenna lekcja, z której wyciągnęłyśmy wnioski.
rozmawiał Dawid Brilowski
Źródło: IG24.pl