– Po sobotnim biegu dostałam masę pozytywnych wiadomości. Czytałam je i płakałam. Zawiodłam siebie i dlatego to tak jeszcze przeżywam, ale odzew był bardzo duży – mówi Natalia Maliszewska. Polka po porażce w ćwierćfinale Mistrzostw Świata w short tracku w Sofii zapowiada, że w kolejnym sezonie zrobi kolejny postęp.
– Urodził się we mnie niedosyt w tej chwili, który będę chciała przełożyć na przyszły sezon. To będzie kopniak. Ok, nie teraz? To w przyszłym sezonie. Ja tu stanę i będę najlepsza. W sporcie są wzloty i upadki. Muszę się z nimi liczyć, bo taki jest sport, nie tylko mój, ale i każdy. W czasie przygotowań do igrzysk będą też gorsze chwile. Trenuję po to, żeby zdobyć medal igrzysk olimpijskich. To jest mój cel i tego chcę – dodaje najlepsza zawodniczka w historii polskiego short tracku.
Maliszewska w tym sezonie wygrała na dystansie 500 metrów klasyfikację generalną Pucharu Świata i Mistrzostwa Europy w holenderskim Dordrechcie. Przegrana w Sofii to jej jedyna poważna porażka.
– Wygrałam Puchar Świata, byłam w świetnej dyspozycji przez cały sezon. Nawet w gorszych chwilach umiałam sobie poradzić. Już wcześniej, już trzy lata temu pokazywałam, że mam potencjał. Jestem zawodnikiem, który na treningach odgrywa swoją rolę. Robię wszystko tak dobrze, jak potrafię, bo wiem, że muszę wykorzystywać każdy moment. Nie zadaję pytań trenerom, przychodzę i robię swoje. Ufam im. Wierzę, że w ciągu trzech lat doprowadzą mnie do miejsca, w którym chcę być – mówi Polka.
Kilkanaście godzin po porażce w ćwierćfinale na dystansie 500 metrów Polka wyszła na lód, by ścigać się w wyścigu rankingowym, czyli o niższe pozycje na 1000 metrów. Zdążyła już zapomnieć o sobotnich łzach i pewnie wygrała. W klasyfikacji generalnej na tym dystansie dało jej to dopiero 31. miejsce. Cztery lokaty wyżej uplasowała się druga Polka Nikola Mazur, natomiast w rywalizacji mężczyzn Mateusz Krzemiński był na tym dystansie 32.
– Przejechałam w tym sezonie najwięcej biegów w życiu. Lepszego sezonu do sprawdzenia siebie w nowej grupie nie mogłam sobie wymarzyć. W tym sobotnim ćwierćfinale zabrakło mi na pewno doświadczenia, bo w takim biegu jeszcze nigdy się nie znalazłam – dodaje Maliszewska.
Największa nadzieja polskiego short tracku na każdym kroku podkreśla, jak ważna jest dla niej siostra, Patrycja Maliszewska, która przecież była pierwszą Polką zdobywającą medale w short tracku.
– Nie wiem, czy Patrycja zdaje sobie sprawę z tego, jak wielką rolę odegrała w mojej karierze. Pati od zawsze była kimś, na kogo patrzyłam. Gdyby nie ona, na pewno nie jeździłabym na łyżwach – mówi Natalia. – Ciężko pracowałam i to jest zawsze klucz do sukcesu. Trenerzy zrobili bardzo dobrą grupę. Mamy dwóch świetnych trenerów i niesamowitą grupę. Bez siebie nawzajem nie będziemy osiągać wyników. Każdy z nas ma wspólny cel i do niego dążymy. Jest w naszej grupie ogromny potencjał. Moje wyniki napędzają innych, jak mnie napędzały wyniki mojej siostry.
Maliszewska nie ukrywa, że najpiękniejszym momentem tego sezonu było zwycięstwo w Mistrzostwach Europy w Holandii, gdzie short track, podobnie zresztą jak łyżwiarstwo szybkie na długim torze, jest bardzo popularny.
– Tam było niesamowite show, pełne trybuny, a ja tam stanęłam na podium i wysłuchałam Mazurka Dąbrowskiego. Stałam tam nad Holenderkami i czułam wielkie szczęście. Pokazałam tam, że liczę się w tej dyscyplinie i będę się liczyła – zapewnia.
Trenerka polskiej reprezentacji Urszula Kamińska mówi, że grupa ma plan, który zamierza konsekwentnie realizować do igrzysk olimpijskich w Pekinie. Podkreśla też bardzo ważną rolę sponsora, holenderskiej firmy OTTO, która wspiera finansowo polski short track.
– Są pewne kroki, które chcemy przejść z zawodnikami do 2022 roku, ale one muszą być wykonane w odpowiednim czasie. Nie możemy się spieszyć, musimy pracować spokojnie. W tym sezonie podnieśliśmy na wysoki poziom prędkości maksymalne i to był plan w tym roku. Budujemy silny team, który ma dojechać do Pekinu. Pracujemy nie tylko z Natalią, ale i z innymi zawodnikami w grupie. Jeżeli myślimy o tym, żeby w Pekinie mieć silną sztafetą, musimy iść w tym kierunku – mówi Kamińska.
Trener nie ma pretensji do Maliszewskiej za porażkę w ćwierćfinale Mistrzostw Świata w Sofii. – Była dobrze przygotowana i walczyła. Dla niej ten start jest rozczarowaniem, bo chciała sobie pokazać, że jest najlepsza. Nie ma medalu, ale była walka – dodaje.
Przed Natalią Maliszewską i pozostałymi zawodnikami jeszcze start w Mistrzostwach Polski, które odbędą się w najbliższy weekend w Tomaszowie Mazowieckim. – Te mistrzostwa będą ostatnim startem w tym sezonie. Najważniejsze, żeby dalej cieszyć się z tego, co się robi. Ja po prostu lubię jeździć. I w sumie przykro mi się robi, że już jest koniec sezonu – mówi Maliszewska.