Polscy panczeniści zdobyli w tym sezonie już piętnaście medali w zawodach rangi międzynarodowej, ale ani myślą zwalniać tempa na finiszu sezonu. W czwartek w niemieckim Inzell ruszają mistrzostwa świata w wieloboju i wieloboju sprinterskim. Biało-czerwoni, zwłaszcza za sprawą sprinterów, mogą pokusić się o wysokie lokaty.
Wyczerpujące miesiące startów dobiegają końca, a po mistrzostwach świata i Europy rozgrywanych w formule dystansowej oraz sześciu Pucharach Świata pojawia się ostatnia w tym sezonie szansa na zapełnienie gabloty. Na brak medali w swojej kolekcji nie mogą narzekać reprezentanci Polski, którzy do tej pory uzbierali piętnaście krążków. Najwięcej, bo aż dziesięć z nich, zostało wywalczonych w Pucharze Świata, ale te najcenniejsze to efekt świetnych występów w mistrzostwach świata (brąz drużyny sprinterek oraz Damiana Żurka na 500 metrów) i Europy (złoto drużyny sprinterów, srebro drużyny sprinterek i brąz Marka Kani na 500 metrów) na dystansach. I chociaż wszyscy w naszej kadrze wspieranej przez PGE Polską Grupę Energetyczną S.A. zgodnie podkreślają, że najważniejsze imprezy sezonu już za nami, to nie ma mowy o odpuszczeniu wielobojowych MŚ w Inzell. Kandydatami do wysokich miejsc w sprinterskim dwuboju mężczyzn (2 x 500 oraz 2 x 1000 metrów) będą m.in. obrońca tytułu mistrza kraju w tej specjalności Marek Kania czy Damian Żurek, który był najlepszym z Polaków na obu najkrótszych dystansach podczas MŚ w Calgary.
– Przed nami jeszcze jeden start i niczego nie odpuszczamy. Jestem w 110 procentach zadowolony z tego sezonu, bo nie oczekiwałem, że wyniki będą tak dobre – mówi Żurek. – W Tomaszowie, na ostatnich mistrzostwach Polski do samego końca musiałem walczyć o kwalifikację na MŚ i myślę, że w bezpośrednich startach z Damianem czy Piotrkiem Michalskim prezentowałem się na równi z nimi i pokazałem, że zasłużyłem na jazdę w Niemczech. W Inzell będę chciał poprawić jazdę się na łukach, w odróżnieniu od tego, co było w lutym w Calgary – dodaje Kania, brązowy medalista ME z Heerenveen na 500 metrów.
Dla części zawodników, m.in. Karoliny Bosiek czy Magdaleny Czyszczoń, to szansa na najlepsze indywidualne wyniki w sezonie i nawiązanie do wspomnień z zeszłorocznych, wielobojowych ME z Heerenveen. W Holandii Bosiek była piąta wśród sprinterek, a Czyszczoń, która przed kilkoma dniami w Tomaszowie Mazowieckim zdobyła aż sześć złotych medali MP, zajęła szóste miejsce w „dużym” wieloboju. Na kolejny niezły start w tym sezonie liczy również Iga Wojtasik, świeżo upieczona mistrzyni kraju w wieloboju sprinterskim, która w walce o złoty medal pokonała inną reprezentantkę kraju Andżelikę Wójcik.
– MŚ w Inzell będą dla mnie czwartym tygodniem startów, ale liczę, że uda mi się dowieźć formę – wierzy 23-latka, która pod koniec lutego zdobyła srebrny medal Akademickich Mistrzostw Świata w Hamar na dystansie 500 metrów.
Start wielobojowych MŚ w Inzell w łyżwiarstwie szybkim w czwartek, 7 marca, a ich koniec zaplanowano na niedzielę, 10 marca.