Ósme miejsce Nikoli Mazur na dystansie 500 metrów to najlepsza lokata Polaków podczas drugiego dnia mistrzostw świata w short tracku, które odbywają się w holenderskim Dordrechcie. Jedna z faworytek do medali na tym dystansie, Natalia Maliszewska, odpadła w ćwierćfinale. Polce pozostaje jeszcze jedna medalowa szansa – w niedzielę walczyć będzie na 1000 metrów.
Maliszewska, która dwa lata temu w Dordrechcie sięgnęła po złoty medal mistrzostw Europy, a kilka tygodni temu w Gdańsku, również na mistrzostwach Europy, zdobyła srebro, tym razem musiała przeżyć gorycz porażki. Polka w ćwierćfinale przez większą część dystansu jechała na pierwszej pozycji, ale w końcówce dała się wyprzedzić Kanadyjce Florence Brunelle, a następnie swojej koleżance z reprezentacji Nikoli Mazur. Walcząc z drugą Polką o drugie miejsce popełniła przewinienie i po biegu została zdyskwalifikowana.
– Po biegu miałam wrażenie, że jechałam za wolno i dlatego zostałam wyprzedzona, ale okazało się to nieprawdą. Wszyscy jesteśmy szybcy i nie wystarczyło być szybką z przodu. Później popełniłam błąd wyprzedzając Nikolę i zostałam ukarana dyskwalifikacją – mówiła Maliszewska.
Mazur, po sensacyjnym awansie do półfinału, wywalczyła jeszcze awans do finału B przyjeżdżając na trzecim miejscu w półfinale. W ostatnim biegu zajęła trzecią lokatę, co dało jej finalnie ósme miejsce.
– Mam duży niedosyt, ale jestem w miarę usatysfakcjonowana. Jest jeszcze siedem miejsc do pokonania. Najlepiej jechało mi się w finale B, choć go nie wygrałam – mówiła.
Wcześniej Maliszewska rywalizowała jeszcze na dystansie 1500 metrów, ale w półfinale, który był przerwany i powtarzany, finiszowała na ostatniej pozycji, choć długo trzymała się w czołówce stawki. Absolutnie najlepsza, podobnie zresztą jak na dystansie 500 metrów, była holenderska mistrzyni Suzanne Schulting.
W sobotę Polki startowały jeszcze w półfinale sztafet. Drużyna w składzie: Natalia Maliszewska, Nikola Mazur, Kamila Stormowska i Gabriela Topolska długo jechały na drugiej pozycji, ale po upadku Stormowskiej straciły szanse na awans do finału A i w niedzielę wystąpią w finale B.
– Jechałyśmy bardzo dobry bieg i było widać, że nie odstajemy już od reszty świata. Upadłyśmy, bo takie rzeczy się zdarzają. Łzy płyną do oczu, ale myślę, że to pokazuje, że nam zależy. Chodzi o to, by tę sztafetę budować, ale cały czas jesteśmy młodymi zawodniczkami. Każda wygrana, każda przegrana, każdy dobry czas nas uczy – mówiła Maliszewska.
– Żeby nie ten niefortunny upadek to zdecydowanie miałyśmy szansę na finał A. Ale to się po prostu zdarza, to jest taki sport – dodała Mazur.
Wśród mężczyzn jedynym startującym w Dordrechcie reprezentantem Polski jest Michał Niewiński. Polak w dniu kwalifikacyjnym nie zdołał wywalczyć żadnego awansu i startuje w sesjach porannych w wyścigach rankingowych o niższe miejsca. 17-latek wyjazd na mistrzostwa zapewnił sobie bardzo dobrym startem w zawodach rankingowych w Białymstoku.
– Czuję się tu świetnie. Czuję zachwyt zawodnikami, bo to jest niesamowite, że stoję przed wyjściem na lód obok mistrza olimpijskiego, czy mistrza świata. Widzę ogrom pracy przed sobą, ale i wielkie możliwości. To jest dla mnie niesamowite przeżycie – mówił Niewiński.
W niedzielę, która będzie ostatnim dniem rywalizacji w Holandii, zaplanowano finałowe biegi na 1000 metrów i finały sztafet, a także tzw. Super Finały z udziałem ośmiu najlepszych zawodniczek i zawodników całych mistrzostw. Dla polskich zawodników mistrzostwa świata w Dordrechcie nie będą jeszcze zakończeniem sezonu. W następny weekend w gdańskiej hali Olivia odbędą się bowiem jeszcze mistrzostwa Polski.