SZESNASTY DZIEŃ XXIV ZIO PEKIN 2020
Sobota przebiegała pod znakiem rywalizacji w mass starcie. Jedenasta w finale kobiet była Magdalena Czyszczoń, a siedemnasta Karolina Bosiek. Do decydującej walki o medale mężczyzn nie awansowali Zbigniew Bródka i Artur Janicki.
Obiecująco rozpoczął się dla nas półfinał z udziałem Bródki. Na pierwszym z punktowanych okrążeń dość długo był drugi, ale ostatecznie finiszował jako czwarty. Próba ta kosztowała go mnóstwo sił i podczas kolejnych premiowanych kółek mistrz olimpijski z Soczi nie był w stanie nawiązać walki o punkty. Bródka ostatecznie zakończył swój udział w pierwszym półfinale na piętnastym miejscu. To był jego premierowy występ na tegorocznych igrzyskach – z powodu urazu mięśnia przywodziciela uda musiał zrezygnować z udziału w biegu na 1500 metrów. Występem w mass starcie zakończył 18-letnią zawodową karierę, która jak sam przyznawał, zatoczyła koło w stolicy Chin. W 2004 roku Bródka brał bowiem udział w mistrzostwach świata juniorów w short tracku.
– Byłem tutaj przygotowany na finał biegu masowego. Niestety, półfinał nie poszedł po mojej myśli. Nie tak wyobrażałem sobie koniec kariery, ale muszę przyjąć to, co jest, i się pogodzić. Dla mnie dużym sukcesem było zakwalifikowanie się na igrzyska i muszę być zadowolony. Po ponad dwuletniej przerwie były to moje czwarte igrzyska i jestem z tego powodu szczęśliwy. Czuję się spełniony. Zdobyłem to, co najważniejsze: złoto i brąz olimpijski w drużynie. Jestem z tego dumny – mówił Bródka w wywiadzie dla TVP Sport.
Awansu z drugiego półfinału w mass starcie nie osiągnął również drugi z panczenistów UKS Błyskawicy Domaniewice. Debiutujący na igrzyskach Artur Janicki ambitnie walczył do ostatnich metrów o zajęcie wysokiej pozycji, ale końcowo zajął jedenaste miejsce.
W finale mężczyzn zwyciężył Belg Bart Swings, a kolejne miejsca na podium przypadły Koreańczykom – drugi był Jaewon Chung, a trzeci Seung-Hoon Lee.
Więcej radości przyniosły nam występy Polek w biegu masowym. W pierwszym półfinale, na atak podczas drugiego premiowanego okrążenia, zdecydowała się Magdalena Czyszczoń. 26-latka dopiero na ostatnich metrach straciła prowadzenie. Na drugim miejscu kończyła również trzeci sprint. Do finału awansowała z szóstej pozycji i czterema punktami. Wspaniale w drugim półfinale spisała się tez Karolina Bosiek. Dzięki finiszowi na piątej pozycji, niespełna 22-latka sprawiła sobie miły prezent (w niedzielę, 20 lutego, obchodzi urodziny). Zdobyła sześć punktów i także zameldowała się w finale.
W biegu decydującym o medale lepiej z Polek zaczęła Czyszczoń, która na dwóch pierwszych punktowanych okrążeniach była trzecia. Później do czołówki dołączyła Bosiek, ale upadek na dwa okrążenia przed metą przekreślił jej szanse w finale. Ostatecznie najlepsza w mass starcie kobiet była Holenderka Irene Schouten. Srebro zdobyła Kanadyjka Ivanie Blondin, a trzecia – Włoszka Francesca Lollobrigida. Czyszczoń była jedenasta (ostatecznie po dyskwalifikacji Chinki Qishi Li, Magda zajęła 10. lokatę przyp. red.) , a Bosiek została sklasyfikowana na siedemnastej pozycji.
– Nie pamiętam praktycznie nic z tego biegu. Nie spodziewałam po sobie, że będę do tego zdolna. Ostatnie dni były bardzo ciężkie. Mój układ nerwowy wczoraj powiedział mi, że nie jestem w stanie nic dźwignąć, bo jestem tak wypruta emocjonalnie, psychicznie i fizycznie. Dziś to mi pokazało, że mogę tego dokonać, mimo wszystkich kłód pod nogami. Te igrzyska to szczęście w nieszczęściu i śmiech przez łzy, ale się cieszę, bo w ogóle nie spodziewałam się tego biegu. Dowiedziałam się o nim przed biegami drużynowymi. Dla mnie to był duży szok. Przez ostatni czas w ogóle się nie przygotowywałam do niego, bo przegrałem o niecałe 0,06 sekundy w mistrzostwach Polski, nie startowałam w Pucharach Świata. Nie sądziłam, że sytuacja tak się potoczy – mówiła Czyszczoń w rozmowie z TVP Sport. – Dziś w szatni wybrałam numer sześć. W półfinale byłam szósta. Na start w finale otrzymałam jedenastkę i pomyślałam sobie, że najgorzej będę jedenasta. I jestem jedenasta. To dla mnie sukces po tych wszystkich przejściach. Pokazałam sobie, że mogę coś zrobić w tym biegu i wrócić do momentów, kiedy byłam w czołówce w PŚ – dodaje.
– Muszę to przeanalizować. Było ciasno, dużo się działo. Może to była jakaś przepychanka, styknięcie z czyjąś płozą – mówiła z kolei Bosiek po finałowej starcie. – W głowie miałam dużo scenariuszy. Rano nie do końca dobrze się czułam, ale półfinał pokazał mi, że to jednak dobry dzień. Byłam zaskoczona, że moje ciało tak dobrze zareagowało po półfinale. To, co się stało, nie zależało tylko ode mnie. Taki jest sport. Na pewno oczekiwałam od siebie dużo więcej, ale pewnych rzeczy nie da się przeskoczyć. Zrobiłam tyle, ile mogłam. Na pewno skupię się na tym, żeby następne sezony były dla mnie dużo lepsze – dodaje.
Przedostatni dzień igrzysk olimpijskich w Pekinie był jednocześnie ostatnim dniem rywalizacji wśród panczenistów. Przypomnijmy, iż z Polaków najbliżej podium był Piotr Michalski, który był czwarty w biegu na 1000 metrów oraz piąty na 500 metrów.