To był kolejny świetny dzień polskich łyżwiarzy szybkich na mistrzostwach Europy w Heerenveen. Po piątkowym srebrnym medalu w sprincie drużynowym kobiet, w sobotę, w tej samej konkurencji mężczyzn, złoty medal wywalczyli Marek Kania, Piotr Michalski i Damian Żurek!
Biało-czerwoni zaprezentowali się znakomicie w pierwszej konkurencji sobotnich zmagań, co bardzo doceniła wielotysięczna holenderska publiczność zgromadzona na legendarnym torze Thialf, która po biegu zgotowała Polakom owację na stojąco. A warto podkreślić, że Kania, Michalski i Żurek w swoim biegu rywalizowali z drużyną Holandii. Ta musiała zadowolić się trzecią lokatą, a obie ekipy przedzielili Norwegowie. Dodatkowo polski zespół ustanowił nowy rekord legendarnego holenderskiego toru Thialf oraz ustanowił nowy rekord Polski. Start biało-czerwonych w mistrzostwach Europy w Heerenveen wspiera sponsor polskiego łyżwiarstwa PGE Polska Grupa Energetyczna S.A.
– To było niesamowite uczucie, a na podium, gdy śpiewaliśmy hymn, to uginały mi się nogi i miałem łzy w oczach. Ta runda honorowa, owacja na stojąco od kibiców to coś wartego przeżycia – mówił Marek Kania, który kolejny raz świetnie pokazał się w Heerenveen, bo w piątek zajął szóste miejsce na dystansie tysiąca merów. Kania był tym zawodnikiem, który rozpoczynał bieg Polaków i zrobił to w świetnym stylu. – Już w zawodach Pucharu Świata było widać, że udaje nam się szybko rozpędzić. Tutaj było bardzo szybko i cieszę się, że zrobiliśmy dokładnie to, co zaplanowaliśmy – dodał.
Niemal dokładnie dwa lata temu w Heerenveen ze złotego medalu mistrzostw Europy na 500 metrów cieszył się Piotr Michalski. Teraz dołożył do tego kolejny złoty krążek, tym razem w sprincie drużynowym. – Mam kolejny hymn do kolekcji, więc bardzo się z tego cieszę, ale przeżycie tej rundy honorowej, widok stojących holenderskich kibiców to na pewno jest coś, co zostanie na zawsze w mojej pamięci. Hymn już znałem wcześniej i byłem gotowy, ale tej rundy na pewno brakowało mi w kolekcji – komentował. Polak, który dwa lata temu był niezwykle bliski wywalczenia olimpijskiego medalu powoli wraca do wielkiej formy, którą prezentował na igrzyskach w Pekinie. – To jest kolejne potwierdzenie tego, że idę w dobrym kierunku. Nie dałbym rady przejechać takiej rundy, gdybym miał większe braki. Cieszę się, że Damiana poprowadziłem całkiem sprawnie poprowadziłem Damiana do ostatniej rundy, a później była już wisienka na torcie w postaci Damiana wygrywającego dla nas ten bieg – dodał.
Całości dopełnił Damian Żurek, który bardzo dobrze przejechał ostatnią rundę, a później, wraz z kolegami, patrzył, jak nieskutecznie próbują wyprzedzić biało-czerwonych Norwegowie. – Udało mi się zaoszczędzić na dwóch pierwszych okrążeniach bardzo dużo siły, zrobiliśmy dobrą zmianę i to zaowocowało tym, że na ostatniej rundzie właściwie nie było żadnego spadku. Bardzo dobrze mi się jechało. Później było trochę stresu, gdy oglądaliśmy bieg Norwegów, ale gdy wjeżdżali na ostatnią rundę już widzieliśmy, że złoto będzie nasze i nie zrzucą nas z najwyższego stopnia podium – powiedział Żurek.
– Chciałem bardzo podziękować 9. Brygadzie Kawalerii Pancernej, w której służę od maja i która bardzo wspiera nas łyżwiarzy. Dzięki temu możemy się skupić się na sporcie. Bardzo dziękuję też dowódcom, że udzielają nam tego wsparcia, bo widać, że pomaga nam to osiągać bardzo dobre wyniki – dodał Marek Kania.
Kolejny raz na mistrzostwach w Heerenveen świetnie zaprezentowały się polskie sprinterki, które w sobotę ścigały się na dystansie 500 metrów – Andżelika Wójcik była piąta, Karolina Bosiek szósta, a Iga Wojtasik siódma.
– Od kilku dni czuję, że wracam do swojego przyzwoitego fasonu i miałam siłę. Miałam w parze bardzo dobrą zawodniczkę Vanessę Herzog i do tego świetne losowanie, bo jechałam z toru zewnętrznego, więc mogłam na prostej krzyżówkowej ścigać rywalkę. Wszystko było dobrze do wejścia w łuk, bo dwadzieścia metrów tej prostej zmiennej jest taką moją małą katastrofą od kilku startów. Mój układ nerwowy zakodował coś zbytecznego, bo przedwczesne wchodzenie w łuk, odpychanie się nie w tę stronę, co trzeba i niewchodzenie głęboko w łuk dużo mi odejmuje. Dziś też niestety tak było – narzekała, mimo wysokiej lokaty, Wójcik.
Karolina Bosiek podkreśliła, że polskie zawodniczki doskonale ze sobą współpracują na treningach, co przekłada się na ich rozwój. – Z dziewczynami tworzymy dobry team, cały czas go budujemy i widać to było dzisiaj. Rywalizujemy ze sobą na treningach, ale też się wspieramy i to na pewni daje nam wielkiego kopa do przodu – mówiła.
Najbardziej szczęśliwa z tej trójki była Wojtasik. 23-letnia Polka notuje znakomity start w mistrzostwach Europy, a w sobotę ustanowiła swój najlepszy wynik w karierze. – To był mój bieg życiowy. Cieszę się, że stało się to tutaj, przy tak wspaniałej publiczności. Warunki lodowe były świetne, wszystko grało i jestem bardzo zadowolona. Muszę przyznać, że jestem też zaskoczona tą pozycją, bo nie sądziłam, że będę w pierwszej ósemce. Cóż, pokazałam na co mnie stać, jestem siódma w Europie – cieszyła się Polka, która w sobotę zajęła również szesnaste miejsce w rywalizacji na 1500 metrów. W tej konkurencji najlepsza z Polek była Natalia Jabrzyk, która z nowym rekordem życiowym uplasowała się na dwunastej pozycji. Trzynasta była Magdalena Czyszczoń. W sobotę odbyła się też rywalizacja na dystansie 5000 metrów mężczyzn, w której piętnastą lokatę zajął Szymon Palka.
Mistrzostwa Europy w Heerenveen potrwają do niedzieli, a ostatniego dnia imprezy zaplanowano bieg drużynowy kobiet, a także rywalizację pań na 1000 metrów, panów na 500 i 1500 metrów oraz biegi ze startu masowego.