Patrycja Maliszewska wraca do ścigania na najwyższym poziomie. Za naszą reprezentantką pierwszy weekend Pucharu Świata w sezonie olimpijskim. Jak czuje się po powrocie i co sądzi o swoich startach w Budapeszcie?
Wracasz do Pucharu Świata po długiej przerwie. Jak się czujesz po powrocie?
Patrycja Maliszewska: Dwa lata nie było mnie na światowym poziomie i czuję to po sobie. Wiem co mam w nogach i wiem co mogę zrobić. Przed moim pierwszym biegiem na 500 metrów wkradł się stres. Najważniejsze, że od razu po zejściu z biegu czułam w sobie sportową złość. Musiałam dać obie chwilkę, później przeanalizować ten start i już wszystko wiem. Myślę, że czym więcej będę miała możliwości, żeby startować – czy to indywidualnie, czy w sztafecie – tym lepiej będzie mi to wychodziło. Muszę poczuć tę rywalizację, bo jednak jeśli chodzi o poziom sportowy, to między wszystkimi OZR-ami i zawodami na których startowałam do tej pory, a Pucharem Świata jest przepaść. Nie brakuje mi na ten moment niczego z fizyczności, a jedynie tego, żeby znów wprowadzić się w ściganie na topowym poziomie.
Po sztafecie też była złość, czy może bardziej satysfakcja? Wiadomo, nie zakwalifikowałyście się, ale gdyby nie upadek, dałbym sobie rękę uciąć, że pojechałybyście na rekord Polski. Końcówka fantastyczna w Waszym wykonaniu.
Patrycja Maliszewska: Nie wiem, czy to byłby rekord Polski, choć na pewno stać nas na to, żeby go w tym momencie pobić. Złość w tym sensie sportowym na pewno jest, bo miałyśmy bardzo fajny bieg. Jechałyśmy z bardzo dobrymi rywalkami, miałyśmy szanse je pokonać i jeszcze raz się pokazać – powalczyć o wyższe miejsca. Ale cóż, stało się. Już się nauczyłam, że w takich sytuacjach nie ma co przeżywać. Trzeba się po prostu zregenerować i przygotować na koleijny bieg. Są też dobre aspekty tego upadku – choćby to, że zobaczyłyśmy, że jesteśmy w stanie zrobić szybko zmianę, aby nie stracić za wiele w takich przypadkach, a później możemy szybko wejść w normalny rytm zmian i gonić czołówkę.
Od kolejnego weekendu z Pucharem Świata – tym w Dordrechcie – dzieli nas zaledwie kilka dni. Po Budapeszcie skończył nam się margines błędu, jeśli chodzi o kwalifikacje olimpijskie. Z tego względu zwiększa się stres, czy macie jakieś sposoby, żeby się zresetować?
Patrycja Maliszewska: Rzeczywiście mamy bardzo mało czasu między jednym, a drugim Pucharem Świata. W poniedziałek wylatujemy do Holandii, później tylko wtorek i środa pozostaną na jakiekolwiek trenngi, przystosowanie się do nowego obiektu, a w czwartek zaczynamy już starty. Myślę, że ze startu na start, przynajmniej w moim przypadku, będzie coraz lepiej. Czekam już tylko na to, kiedy następnym razem zostanę wystawiona na próbę, bo czuję że tylko tego – jazdy na najwyższym poziomie – w tym momencie mi brakuje. Nie czuję w żaden sposób dodatkowego stresu z tego powodu, że nie mamy już marginesu do błędu. Nie mogę w tym momencie oczekiwać od siebie zbyt dużo, ze względu na sytuację, w jakiej jestem. Mogę tylko iść do przodu i robić postępy. A te przyjdą z każdym kolejnym startem.
W Budapeszcie rozmawiał Dawid Brilowski.
Źródło: https://ig24.pl/postepy-przyjda-z-kazdym-kolejnym-startem-wywiad-z-patrycja-maliszewska/