– Start oceniam nieźle, na pewno nie było źle – powiedział Sebastian Kłosiński, który był najlepszym naszym reprezentantem na dystansie 1000 metrów w rywalizacji panczenistów.
– Pierwsze 600 metrów było bardzo dobre, jedno z najlepszych w mojej karierze. Później mnie trochę wysztywniło, dużo prędkości straciłem na ostatnim łuku. Było nieźle, ale celowałem w pierwszą „10”. Troszkę zabrakło, ale to był mój debiut na igrzyskach i też nie ma co za dużo wymagać od siebie, szczególnie że dopiero trzy lata temu przeszedłem na długi tor.
– Short track jest bardzo pomocny. Co prawda w tym roku go nie trenowałem, ale już rozmawiałem z trenerem i będę trenował i to, i to. Łuki się dużo lepiej przejeżdża, gdy się trenuje i schort track, i długi tor. Zainspirował mnie do tego Zbyszek Bródka, gdy zdobył medal olimpijski, to powiedziałem sobie, że przechodzę na długi tor i postaram się zrobić to samo.
– Igrzyska były dla mnie jak Puchar Świata, tylko wiadomo inna stawka. Cieszę się, że tu przyjechałem i postaram się wyciągnąć jak najwięcej wniosków. Wrócę silniejszy i do Pekinu pojadę już walczyć o podium. Nauczyłem się walczyć z presją, wiadomo, kibice wymagają. Myślę, że sobie z tym dobrze poradziłem i na kolejnych igrzyskach nie będę o tym myślał.
Trzech Polaków rywalizowało na dystansie 1000 metrów, ale tylko jeden wszedł do czołowej „20”. Sebastian Kłosiński był 17., Konrad Niedźwiedzki z czasem 1:10.026 był 23., a 31. wynik 1:10.17 uzyskał Piotr Michalski.
Kjeld Nuis, był jednym z dwóch panczenistów, którzy złamali granićę 1 minuty i 8 sekund. O zaledwie 4 setne sekundy Holender pokonał Norwega Havarda Lorentzena. Trzeci był reprezentant gospodarzy Kim Tae-Yun.
www.olimpijski.pl
Fot.: Szymon Sikora