Polska sztafeta żeńska w short tracku po raz pierwszy w historii wystartuje na igrzyskach olimpijskich! Polki w niedzielnym finale B ostatnich zawodów Pucharu Świata w holenderskim Dordrechcie zajęły trzecie miejsce, dzięki czemu wyprzedziły Japonię i zapewniły sobie wyjazd do Pekinu.
– To jest historyczny moment – cieszy się Nikola Mazur, która razem z Natalią Maliszewską, Kamilą Stormowską i Gabrielą Topolską tworzyły polską sztafetę. Szczęście biało-czerwonym w tegorocznym Pucharze Świata nie sprzyjało, bo dwukrotnie błędne decyzje sędziów pozbawiały je wyższych lokat.
– W Nagoi była niesłuszna dyskwalifikacja, gdy sędziowie uznali, że było blokowanie nogą, a tak naprawdę rywalka we mnie wjechała, a w Pekinie z kolei Amerykanki nie dostały dyskwalifikacji, choć powinny – opowiada Kamila Stormowska.
Liderka polskiej kadry Natalia Maliszewska podkreśla, że gdyby nie niesłuszna dyskwalifikacja w Nagoi, to już w piątek byłoby jasne, że polska sztafeta pojedzie na igrzyska. – Niepotrzebnie odkładaliśmy to na za pięć dwunasta, ale za to mamy dziś piękną niedzielę i wiemy, że jedziemy. Widzimy się na igrzyskach! – mówi.
Bieg w Dordrechcie zaczął się bardzo pechowo, bo na pierwszej zmianie doszło do kolizji i Stormowska straciła fragment płozy, co w oczywisty sposób wpływało na jej jazdę, a do tego Topolska przewróciła się na śródtorzu, przez co Polki musiały zmienić kolejność zmian. Do mety dojechały jako ostatnie, ale podczas biegu było sporo spięć, więc sędzia zdecydowała o analizie wideo. Ta pokazała nieregulaminowe zachowanie chińskiej zawodniczki, co skutkowało dyskwalifikacją. I awansem Polek do Pekinu!
– Płakałyśmy na początku ze smutku, a później płakałyśmy z radości. To była niesamowita radość, bo my wszystkie sześć zrobiłyśmy najwięcej, jak się da, żeby na te igrzyska jechać. Nie tylko my się cieszyłyśmy, bo bardzo dużo zawodników z innych ekip nam gratulowało i cieszyło się z nami – opowiada Maliszewska.
– W końcu miałyśmy trochę szczęścia, bo w tej sztafecie jednak wiele razy nam go brakowało. Mam nadzieję, że nie będziemy więcej tego szczęścia potrzebować, bo jedziemy tam po medal. Wiem, że stać nas na więcej i wiem, że jest jeszcze duży potencjał do wykorzystania – zapowiada Mazur.
– Stres był ogromny, a jak jeszcze straciłam tą płozę i to na pierwszej zmianie, to urósł jeszcze bardziej, ale poradziłam sobie z nim. Miałyśmy w tym sezonie sporo pecha, ale na końcu suma szczęścia i pecha wyszła na zero – dodaje Stormowska.
Trenerka polskiej kadry Urszula Kamińska podkreśla, że na ten sukces zawodniczki pracowały wiele lat. – Ten sukces smakuje bardzo dobrze, bo było wiele sytuacji, niekomfortowych dla nas, w których się znajdowaliśmy. Mieliśmy słabe losowania biegów, mieliśmy niesłuszne decyzje sędziów i dopiero na sam koniec odrobinę szczęścia w biegu, w którym byłyśmy postawione w bardzo trudnej sytuacji po tym, jak Kamila straciła część płozy. To jest efekt wieloletniej praca całego teamu, tych wszystkich ludzi, którzy są tutaj z nami i których tutaj nie ma. To jest naprawdę coś fantastycznego – mówi Kamińska.
Niedziela dla polskiego short tracku okazała się dniem historycznym, ale mogła być jeszcze lepsza, bo Natalia Maliszewska kapitalnie walczyła na dystansie tysiąca metrów. Polka awansowała do finału, w którym finiszowała na trzeciej lokacie, m.in. przed gwiazdą gospodarzy Suzanne Schulting. Po biegu sędziowie podjęli jednak decyzję o ukaraniu Natalii i przesunięciu jej na piąte miejsce.
– Jestem niesamowicie dumna z tego biegu i totalnie nie zgadzam się z tą decyzją sędziów, podobnie zresztą, jak większość tutaj zgromadzonych. Cóż, pobiłam Holenderkę, która jest niesamowicie silna na tym dystansie i w dodatku na jej lodowisku. Czuję, że wyszłam z tego biegu zwycięsko – mówi Maliszewska.
W najbliższych dniach powinniśmy poznać dokładną liczbę nominacji olimpijskich, które wywalczyli Polacy. – Nieoficjalnie mogę powiedzieć, że u kobiet mamy trzy na pięćset metrów kobiet, dwie na tysiąc pięćset i na tysiąc. Do tego sztafeta kobiet i jedna kwalifikacja u mężczyzn na tysiąc pięćset metrów. Ale podkreślam, że to nie jest oficjalne, bo musimy poczekać na ogłoszenie decyzji. Wciąż mamy jeszcze nawet małe szanse na wysłanie sztafety mieszanej, bo są zespoły, które nie mają wypracowanych po dwóch kwalifikacji indywidualnych u kobiet i u mężczyzn. Natomiast wiem na pewno, że będzie to historyczny wyjazd, bo do Pekinu pojedzie więcej zawodników niż zwykle – dodaje trener Urszula Kamińska.
Reprezentacja Polski w poniedziałek wróci do Polski, a zawodnicy będą mogli odpocząć po cyklu Pucharu Świata. – Część zawodników pojedzie na uniwersjadę, część dostanie kilka dni wolnego, natomiast nie będziemy odpoczywać zbyt długo, bo przecież czekają na nas igrzyska – mówi Kamińska.