Arena Lodowa w Tomaszowie powstała już w październiku. Wierzyliście w to, że stanie się to tak szybko?
Bartosz Pisarek: Ja od początku mówiłem: Nie uwierzę, dopóki nie zobaczę. Cały czas słyszeliśmy o hali w Warszawie, później sytuacja się zmieniła. Gdy zaczęła się budowa, byłem już jednak optymistą. Śledziłem cały czas postępy i to, co działo się przy budowie. Nie stało się tak, jak z wieloma inwestycjami w Polsce, które są opóźnione – wszystko mamy w terminie. Bardzo cieszy to, że hala została oddana jeszcze przed igrzyskami.
Pierwsze Mistrzostwa Polski na nowej hali już za nami. Miałeś okazje na nich być. Jak oceniasz pierwsze starty na nowym obiekcie? Jakieś mankamenty jeszcze chyba wówczas były.
Bartosz Pisarek: Październikowa impreza była takim testem. Wówczas zdarzały się drobne niedociągnięcia. Wiadomo – czy to miejsca do rozgrzewki czy lód, który nadal nie jest idealny były mankamentami. Ale wszyscy z wyrozumiałością na to patrzymy. Wiemy, że roboty, które trwały tutaj niemal do ostatniego dnia wpływają w jakimś stopniu na jakość lodu – to kwestia tego, co unosi się w powietrzu, co osiada na lodzie. Wszystko zatem w rękach tych, którzy się przygotowaniem lodu zajmują. Mamy świadomość, że nie jest jeszcze tak, jak może tutaj być, ale myślę, że z drużyn optymizmem można podejść do tego, jak to wszystko będzie funkcjonować w przyszłości.
Można spodziewać się, że teraz lód będzie szybszy, niż w październiku?
Bartosz Pisarek: Tak naprawdę trudno powiedzieć. Są pewne problemy z wodą. Z tego co wiem została przygotowana specjalna przepompomnia do wody, która jeszcze nie funkcjonuje, więc jest używana woda bieżąca. A chodzi też o to, aby woda do robienia lodu była jak najwyższej jakości, także myślę, że będzie jeszcze trochę do poprawy. Jest natomiast bardzo dobry fachowiec, który się lodem zajmuje. Ma wieloletnie doświadczenie i on tu sprawdza jak wszystko funcjonuje. Poza tym bardzo mocno współpracuje z zawodnikami – pyta się ich czy jest lepiej, czy gorzej, przystosowuje wszystko. Mam więc podstawy do tego, aby mieć nadzieję, że wszystko będzie jak najlepiej. W październiku też nie było najgorzej, z tym że lód różnił się każdego dnia zawodów. Teraz będzie raczej na równym poziomie każdego dnia.
Nawet październikowe zawody to jednak chyba niebo a ziemia w porównaniu do tego, co byłoby, gdyby zawody rozegrano na odkrytym torze?
Bartosz Pisarek: Zdecydowanie, nie ma nawet co porównywać. Niektórzy mówią nawet, że to dwie różne dyscypliny sportu. Mam tego doskonałą świadomość – pamiętam ze swoich startów, kiedy jeden zawodnik trafiał na wiatr w plecy, drugi jechał pod wiatr, albo konkurencja zaczynała się w dobrych warunkach pogodowych, a kończyła w fatalnych. Teraz warunki są równe dla wszystkich i to jest istota tego, żeby zawody były sprawiedliwe. O to przecież chodzi w sporcie.
O tym mogliśmy się przekonać już podczas październikowych Mistrzostw Polski w wieloboju na dystansach. Drugiego dnia zawodów była okropna pogoda, wichura, padało…
Bartosz Pisarek: Tak, a zawody trwały i były cały czas niezagrożone. Teraz jestem też tutaj od tygodnia z kadrą juniorów. Jak zwykle dzień zaczynało się i kończyło oglądaniem prognozy pogody, żeby wiedzieć w jakich warunkach będziemy trenować, tak teraz pierwszy raz nie musimy się martwić tym, jaka ta pogoda będzie. Zawsze trzeba było kombinować. Jak mieliśmy duży mróz, wiatr czy deszcz, program treningowy nie mógł być normalnie realizowany. To się zmieniło. Nie musimy wszystkiego reorganizować, układać, przekładać. Komfort treningów w takich warunkach to zdecydowanie co innego.
Październikowe Mistrzostwa Polski były preludium do późniejszych kwalifikacji olimpijskich, które już za nami. Dla trenerów też ten sezon nie jest łatwy. Trzeba przygotować jakby dwa szczyty formy – na kwalifikacje olimpijskie, a później także na drugą część sezonu, gdzie mamy Mistrzostwa Europy, Mistrzostwa Świata i igrzyska olimpijskie.
Bartosz Pisarek: W teorii sportu przyjmuje się, że z zawodnikiem udaje się przygotować jeden, czasem dwa, a bardzo rzadko zdarza się, że trzy takie „piki” formy w trakcie sezonu, ale jest to bardzo trudne. Także na pewno jest to duże wyzwanie zarówno przed trenerami, jak i przed zawodnikami. Dla każdego z naszych zawodników najważniejsze od początku były igrzyska olimpijskie, ale żeby na nich wystartować, trzeba było być w dobrej dyspozycji w pierwszej części sezonu. Mało który z zawodników może sobie pozwolić na to, aby nie będąc w najwyższej dyspozycji dostać się na igrzyska olimpijskie i dopiero na nie szykować formę. Rozmawiałem wczoraj z Arturem Wasiem i poniekąd jemu to się udało. Tak wspólnie z trenerem pokierował przygotowaniami, że w pierwszej fazie sezonu uzyskał dużą ilość punktów, które pozwoliły mu zagwarantować sobie wysoką pozycję w Pucharze Świata, co skutkuje kwalifikacją olimpijską. Późniejszy wyjazd za ocean w jego przypadku nie przyniósł dobrych wyników, zaczęto się niepokoić co się z nim dzieje. Ale wiem, że Artur jest zawodnikiem, który potrafi przygotować formę na konkretne zawody, także nie byłbym jakoś specjalnie zaniepokojony ostatnimi wynikami. On będzie się teraz przygotowywał na pewno pod kątem igrzysk olimpijskich, a nie Pucharów Świata czy Mistrzostw Europy.
Wrócę jeszcze do Pucharów Świata. Wynotowałem sobie, że czas Artura Wasia – 34,74 sekundy – który w Stavanger dał mu trzecie miejsce, w Calgary i Salt Lake City dawał miejsce w ogonie stawki. Z czego wynika różnica prędkości między Europą a Ameryką? Chodzi o inny lód?
Bartosz Pisarek: Wszyscy doskonale wiemy o tym, że Calgary i Salt Lake City to dwa najszybsze tory, między innymi dzięki temu, jaki jest tam lód. Trzeba pamiętać jednak o tym, że lód to nie wszystko – dochodzi kwestia aklimatyzacji, zmiany czasu, jest też inne powietrze. No i przede wszystkim – lód sam nie pojedzie. Choćby przykład Artura Wasia, który w Ameryce jeździł wolniej, niż w Europie. Bardzo ważna jest dyspozycja zawodnika. Taką mieli choćby Artur Nogal, Sebastian Kłosiński i Piotr Michalski, którzy jeździli w Ameryce o kilka dziesiątych sekundy szybciej, niż w Europie, dzięki czemu Piotrek wygrał nawet rywalizację w grupie B. Lorenzen, który w Europie dwa razy triumfował, tam z kolei – mimo naprawdę niezłych czasów – dojeżdżał na niższych pozycjach i stracił pozycję lidera Pucharu Świata. Wszystko zależy więc nadal od zawodnika i jego dyspozycji.
Nawiązałeś do Lorenzena. W dotychczas rozegranych siedmiu startach na 500 metrów Norweg triumfował dwukrotnie. Prowadzący w klasyfikacji PŚ Roland Mulder – raz. Ogólnie po owych siedmiu startach mamy pięciu różnych zwycięzców. Na igrzyskach zmieniono tymczasem program – 500 metrów będziemy jechać raz, a nie dwa – jak do tej pory. Podoba Ci się takie rozwiązanie?
Bartosz Pisarek: Bardzo długo zastanawiałem się na tym czy to dobre rozwiązanie. Myślę, że jest w tej chwili na świecie tak samo dużo zwolenników, jak i przeciwników takiego systemu. W przypadku Artura Wasia wydaje się być to atutem. To zawodnik, który potrafi skoncentrować się na jeden bieg i przejechać go bardzo dobrze, a na drugi niekoniecznie jest już w stanie odzyskać energię i przygotować się mentalnie. Są tacy zawodnicy, którzy zdecydowanie są zawodnikami jednego biegu, są też tacy, którzy lepiej wytrzymywali dwa starty. Myślę jednak, że problemem będzie tylko ustawienie. Wiadomo, jedzie się albo jednym, albo drugim torem i to ustawienie może mieć tutaj jakiś wpływ. Nie jestem ani zwolennikiem, ani przeciwnikiem tego rozwiązania. My, trenerzy i zawodnicy, musimy po prostu to przyjąć i się przygotować. Decyzję podjęto już dwa lata temu, więc mieliśmy czas na to, żeby się do tego przygotować.
Miejmy nadzieję, że nasi zawodnicy rzeczywiście dobrze się przygotują i trafią z formą. Do tego na pewno potrzebne będą odpowiednie przygotowania. Tymi wyróżnia się nieco Artur Waś, który nie startuje na Mistrzostwach Polski w wieloboju sprinterskim, nie będzie go też na Mistrzostwach Europy.
Bartosz Pisarek: Artur jest doświadczonym zawodnikiem. Są tacy łyżwiarze, którzy potrzebują coweekendowych startów i przejechania wielu razy tej „pięćsetki”, żeby to dobrze wyszło. Artur jest w stanie nawet w pierwszym starcie w sezonie pojechać rewelacyjnie. Często w jego przypadku tak było, że odpuszczał pojedyncze starty, przygotowując się do konkretnych zawodów. Tak zadecydował także tym razem i jest pewny swojej decyzji – to też jej ważne, żeby zawodnik przygotowujący się do ważnych zawodów był przekonany, co do słuszności decyzji, które podejmuje i mógł się koncentrować tylko i wyłącznie na swojej pracy.
Przed nami wspomniane już Mistrzostwa Polski w wieloboju sprinterskim. Nie ma na listach startowych Artura Wasia, nie ma Zbigniewa Bródki, będzie możliwość, aby pokazali się inni. W tym także juniorzy, o których wspominałeś wcześniej.
Bartosz Pisarek: Jeśli chodzi o rywalizację mężczyzn, Artur Waś i tak w ostatnich latach w Mistrzostwach Polski w wieloboju sprinterskim raczej nie startował. Ale jest trzech pozostałych zawodników z tej grupy sprinterskiej – Piotr Michalski, Artur Nogal i Sebastian Kłosiński. Wydaje mi się, że to powinna być trójka, która zajmie podium, bo w tym sezonie ta trójka robi bardzo dobre wyniki. W końcu mamy czterech Polaków jeżdżących poniżej 35 sekund na 500 mtrów, czego nie mieliśmy jeszcze nigdy w historii. Gołym okiem widać, że grupa prowadzona przez Tomasa Nieminena zrobiła ogromny postęp. Tam jest bardzo fajny team spririt – oni wzajemnie się nakręcają, pomagają sobie. To bardzo duży pozytyw zatrudnienia tego trenera w polskim związku. Stworzył grupę, która jest w tym momencie w światowym topie. Mam nadzieję, że nasi juniorzy będą się zbliżać do tej czołówki, bo to ważne, żeby naśladowali tych, którzy mogą być dla nich wzorcem. Jeśli chodzi o młodszych łyżwiarzy, mamy choćby Damiana Żurka – bardzo zdolnego juniora z Tomaszowa, który ma za sobą już debiut w Pucharze Świata. Tutaj w wieloboju na pewno będzie walczył, bo jeździ bardzo dobrze zarówno 500 metrów, jak i 1000 metrów. Mamy też Gawła Oficjalskiego z Legii, który świetnie jeździ 500, a i na 1000 poprawia się mocno w ostatnim czasie. Myślę, że oni będą blisko czołówki.
A jeśli chodzi o starty kobiet? Tutaj nie ma chyba większych nieobecności na listach startowych?
Bartosz Pisarek: No tak. Nie ma co prawda Luizy Złotkowskiej, ale ona nie jest akurat specjalistką od dystansów sprinterskich. Jeśli chodzi o moje typy – faworytką będzie z pewnością Natalia Czerwonka. Ona jeździ najlepiej, zwłaszcza w tej kombinacji, gdzie 1000 metrów jeżdżone jest dwa razy. Kaja Ziomek świetnie jeździ „pięćsetki”, ale nad tysiącem musi jeszcze popracować. Liczę na to, że z dobrej strony pokaże się Karolina Bosiek – nasza zdolna juniorka. Murowaną faworytką do złota jest moim zdaniem Natalia Czerwonka, natomiast co do pozostałych miejsc na podium – tu będzie bardzo ciekawie.