W 1957 r. w dolnośląskim Lubinie dokonano odkrycia dużych złóż miedzi. Miasto z tysiącletnią historią przeżyło prawdziwy wstrząs. Stanęło przed wielką szansą. W przeciągu kilku lat liczba jego mieszkańców zwiększyła się dziesięciokrotnie. Znalazły się pieniądze na organizację sportu. W 1969 r. powstał w Lubinie MKS Cuprum z sekcjami piłki ręcznej i siatkówki. Trzy lata później z tymże klubem związane zostały losy innej dyscypliny sportu – łyżwiarstwa szybkiego. Jesienią 1972 r. rozpoczął w nim pracę trener Adam Kaźmierczyk, który do Lubina przyjechał z Twardogóry, gdzie kierował sekcją łyżwiarską w KS Echo. Razem z Kaźmierczykiem do Lubina przybył jego uczeń Wiesław Pazdyka. Grono nauczycieli łyżwiarstwa powiększył także student wrocławskiej AWF Marian Węgrzynowski. W Twardogórze, po wyjeździe trenera Kaźmierczyka, sekcję nadal prowadził Ryszard Gnoiński.
Kaźmierczyk przystąpił do pracy w zagłębiu miedziowym z dużą energią. Do sekcji przeprowadzono nabór młodzieży ze wszystkich szkół lubińskich. Młodzi łyżwiarze wzięli udział w sprawdzianie, który odbył się na sztucznym lodowisku we Wrocławiu. Do treningów w Cuprum wybrano z nich 100 najbardziej uzdolnionych dziewcząt i chłopców. Początkowo młodzież lubińska trenowała w swoim mieście i raz w tygodniu dojeżdżała na lodowisko do Wrocławia. W tym czasie w stolicy polskiej miedzi trwały już zaawansowane prace przy budowie własnego sztucznego lodowiska.
Rok 1973 r. nasi wieloboiści rozpoczęli od udanego startu Andrzeja Zawadzkiego w jubileuszowych 70. ME w Grenoble. Jako drugi Polak po legendarnym Januszu Kalbarczyku, zakwalifikował się on do finałowej „szesnastki”, zajmując ostatecznie w wieloboju 14. miejsce. Towarzyszył mu Jerzy Liebchen, który był 12. na 500 m i 16. na 1500 m.
Dwóch naszych sprinterów Henryk Szandala i Jan Trzebunia w połowie stycznia wystartowało w cyklicznych prestiżowych zawodach Trofeo Roberto Dalvit w Madonna diCampiglio. Zrobili tam ogromną sensację, zajmując w wieloboju sprinterskim dwa pierwsze miejsca. Cztery złote medale zdobył Szandala, a Trzebunia, pomimo że według punktacji był od niego lepszy, został sklasyfikowany na drugim miejscu. Ważniejsze bowiem do punktów były zwycięstwa w trzech biegach. Tak to niezwykłe wydarzenie wspominał Szandala:
Cud, o jakim marzy każdy sportowiec, przydarzył mi się w 1973 r. w uroczym, włoskim kurorcie Madonna di Campiglio. (…) Ku osłupieniu ekspertów i licznej publiczności, bohaterem imprezy został Polak, Henryk Szandala! To ja wygrałem na trzech dystansach, zdobyłem cztery złote medale. Okazało się, że medale wykonano z prawdziwego złota! Było to dla mnie już absolutnym szokiem.
Czytaj więcej w kolejnej odsłonie naszego cyklu – Łyżwiarstwo szybkie w czasach PRL – część IX